Andrzej Duda zdaje relację z wypadku: Huk, wystrzał, samochód się zapadał

2018-02-03 6:00

Super Express" jako pierwszy dotarł do zeznań prezydenta Andrzeja Dudy (46 l.), który w opolskiej prokuraturze ze szczegółami opowiadał o wypadku limuzyny sprzed prawie dwóch lat. - Rozległ się wyraźnie słyszalny huk, który przypominał wystrzał - mówił Duda prokuratorowi.

Do wypadku doszło w marcu 2016 r. Prezydent jechał z Karpacza do Wisły autostradą A4, gdy w limuzynie marki BMW pękła opona i auto wpadło do rowu. Opolska prokuratura wszczęła śledztwo, które niedawno zostało umorzone, bo nie doszukano się winnych. Podczas dochodzenia przesłuchano wielu świadków, w tym prezydenta.

Andrzej Duda opowiadał prokuratorowi, że podczas jazdy był zajęty rozmową z jednym ze swoich doradców. Nagle usłyszał huk, który przypominał wystrzał. - Poczułem wtedy, że samochód wyraźnie się obniżył, poczułem, jak się zapadłem - zeznawał prezydent. - Samochodem zakołysało. Poczułem szarpnięcie, jakby samochodem chciało zarzucić - wspomina.

Prezydent podkreślał, że w czasie wykonywania manewrów kierowca był opanowany. - Mam wrażenie, że gdyby nie kunszt kierowcy, wpadlibyśmy na bariery - chwalił swojego szofera Duda.

Samochód znalazł się w rowie. - Nie uderzyłem się. Nikt się nie uderzył, nikt nie odniósł najdrobniejszych obrażeń. Pytałem o to od razu - mówił Andrzej Duda. Gdy prezydent opuścił pojazd, zobaczył, że prawa tylna opona jest kompletnie zniszczona.

Dlaczego doszło do wybuchu? Możliwe, że auto najechało na ostry przedmiot kilka kilometrów wcześniej. Prezydent zeznał, że przed wyjazdem nie widział, aby komputer pokładowy alarmował o czymkolwiek niepokojącym.