Andrzej Duda: Macierewicz nie będzie u mnie szefem BBN

2015-05-15 4:00

Andrzej Duda, kandydat na prezydenta Polski, był gościem redaktora naczelnego "Super Expressu" Sławomira Jastrzębowskiego.

Andrzej Duda, Sławomir Jastrzębowski

i

Autor: Archiwum serwisu

"Super Express": - Zaskoczył pana wynik I tury?

Andrzej Duda: - Nie było takich sondaży, które wskazywałyby taki wynik. Ja po prostu walczyłem do końca i starałem się, aby spotkać jak najwięcej wyborców i by jak najwięcej ludzi mi zaufało.

- Bukmacherzy najlepiej znają się na wynikach i zakładali, że Bronisław Komorowski dostanie 41 proc., a pan niecałe 30.

- Na wynik wpłynęło wiele czynników i jego przyczyn nie można upatrywać tylko w jednym elemencie. Uważam, że dla mojego wyniku bardzo ważne było to, że odbyłem ponad 250 spotkań, na które przyszło tysiące ludzi.

- Kazimierz Marcinkiewicz powiedział, że w zasadzie był marionetką w rękach Kaczyńskiego, i jeśli pan zostanie prezydentem, też będzie pan taką marionetką.

- Zdumiewająca samokrytyka ze strony pana Marcinkiewicza. Muszę jednak powiedzieć, że robi błąd, przykładając swoją miarkę do innych. Może nie rozumie, na czym polega istota urzędu prezydenta RP. Prezydent wybierany jest bezpośrednio przez naród i z założenia powinien być samodzielny i przede wszystkim służyć społeczeństwu, bo taki ma mandat.

- Najsilniejszy argument przeciwko panu jest taki, że ma za panem stać Jarosław Kaczyński i to on będzie podejmował decyzje, także personalne. Marcinkiewicz powiedział, że takie decyzje zostały już w zasadzie podjęte. Jeśli wygra pan wybory, Joachim Brudziński ma zostać szefem Kancelarii Prezydenta. Szefem BBN ma zostać pan Macierewicz.

- (śmiech) To jakaś projekcja marzeń pana Marcinkiewicza.

- Widział pan okładkę pewnego tygodnika, na której zdejmuje się maskę z pana twarzą, a tam Kaczyński.

- Widziałem okładkę. Widziałem spot, który wyprodukował pan prezydent.

- W czasie wieczoru wyborczego nie widziałem Jarosława Kaczyńskiego. Schowaliście go. Po Internecie krąży już mem, że z sejfu wychyla się twarz Macierewicza, który mówi: "Prezesie, mogę już siku?". To ma świadczyć, że nie będzie pan samodzielny. Czy może mi pan powiedzieć, że jeśli zostanie pan prezydentem, Brudziński nie będzie szefem kancelarii, a Macierewicz szefem BBN?

- Tak, mogę to śmiało powiedzieć. Szanowni państwo, panie redaktorze, absolutnie nie ma takich planów.

- A jakie są plany?

- Część planów już ujawniłem. Część dopiero ujawnię. Mam już swoje wybory personalne.

- Czy to są ludzie z otoczenia Jarosława Kaczyńskiego?

- To są ludzie z mojego otoczenia, do których mam zaufanie, z którymi współpracowałem. Wiem, bo sprawdziłem to już w praktyce, że mogę na nich polegać. To ludzie poważni, odpowiedzialni i kompetentni.

- Pan zostaje prezydentem, Jarosław Kaczyński jest szefem PiS. Jaka będzie wtedy rola prezesa? Będzie go pan traktował wyłącznie jako doradcę?

- Jarosław Kaczyński to wybitny polityk, który wielokrotnie był niszczony i potrafił się podnieść. Ludzi o takiej sile i determinacji na polskiej scenie politycznej jest naprawdę niewielu. To człowiek krystaliczny, który na polityce nigdy się nie dorobił. To dla mnie ogromna wartość. Natomiast chcę powiedzieć jedno - jako prezydent RP, mając mandat polskiego narodu, chciałbym być kimś, kto łączy, a nie dzieli. Chcę szukać płaszczyzn porozumienia, tego, co wspólne. To ważna rola prezydenta, by podtrzymywać wspólnotę narodową.

- Wie pan, że Jarosław Kaczyński ma ogromny elektorat negatywny i może to panu ciążyć w czasie tych wyborów.

- Jak na razie daję sobie radę. Jeśli wygram wybory, a wierzę, że tak się stanie, to moja działalność w PiS się kończy. Prezydent nie może być partyjny. Ma być sługą społeczeństwa. Konstytucja wyklucza uwikłanie w partię polityczną. I z tej perspektywy krytykuję ostatnie pięć lat Bronisława Komorowskiego.

- Umiejętnie prowadzi pan kampanię. Kto za nią stoi? Ma pan kogoś, kto panu podpowiada, co ma pan zrobić czy powiedzieć?

- Chce pan zapytać, czy mam taką panią, która mówi mi, że mam kogoś przytulić? Nie, nie mam.

- Tak. Czy ma pan suflera?

- Nie mam.

- Ilu ma pan doradców?

- Mój najbliższy sztab to grupa ok. 10 osób.

- Jak by pan zareagował na taką sytuację: chodzi sobie pan po ulicy, podchodzi do pana młody chłopak. Pyta: jak mam żyć?

- Rozmawiam spokojnie o tym, jaki jest mój plan dla Polski. Nie mogę powiedzieć, że od jutra będzie pan zarabiał więcej. Od jutra Polska będzie krajem powszechnej szczęśliwości.

- To wyobraźmy sobie, że ja jestem takim chłopakiem. Jak mam żyć? Zarabiam 2 tys. zł. Trzy lata szukałem pracy. Jak mam kupić mieszkanie?

- Jeżeli zostanę prezydentem, zrobię wszystko, aby odbudować gospodarczo Polskę. Aby w Polsce znowu był przemysł, szczególnie innowacyjny. A jeśli pyta mnie pan o mieszkania, to pod patronatem państwa chcę uruchomić program budowy mieszkań skierowany przede wszystkim do młodych rodzin, tak żeby było ich stać na zakup mieszkania. Ziemia będzie przekazana przez Skarb Państwa, powstanie konsorcjum pod patronatem rządu, które będzie budować te mieszkania według technologii opracowanej na polskiej uczelni. To mają być mieszkania, gdzie płacąc czynsz, będzie się zarazem je spłacało i w efekcie stanie się ono twoją własnością.

- A jakie ma pan pomysły dla frankowiczów?

- Trzeba mocno powiedzieć dwie rzeczy. Po pierwsze, gdyby władza traktowała swoich obywateli poważnie, to powiedziałaby do banków, że to państwo zarobiliście na kredytach, to wy sprzedaliście je swoim klientom i to wy musicie tę sprawę załatwić, a nie mówić, że państwo ma pomóc. Druga sprawa, uważam, że te kredyty powinny być przewalutowane według kursu z dnia zawarcia umowy kredytowej.

- A jak pan pomoże pielęgniarkom? Zawsze mają mieć otwarte drzwi do Pałacu Prezydenckiego. Pielęgniarki panu nie uwierzyły.

- Po tym jak pani premier Kopacz przychodziła do "białego miasteczka", karmiła je, częstowała kawą i mówiła, że jak PO przyjdzie, to będzie wszystko wspaniale, będziecie godnie traktowane, będziecie dobrze zarabiały. I co? Została ministrem zdrowia, potem marszałkiem Sejmu, a potem premierem, osiem lat minęło i pielęgniarki mówią, że ostatnią podwyżkę dostały za prof. Religi, czyli za rządów PiS. Były zwyczajnie oszukiwane.

- Obywatele zbierają milion podpisów pod referendum. Jest pan w stanie zagwarantować w tej chwili, że zostanie ono przeprowadzone?

- W tej chwili nie mogę tego zagwarantować, bo nie ma takiej podstawy prawnej. Uważam, że w wyniku debaty publicznej powinna być przygotowana nowa konstytucja. W tej konstytucji powinien być zapis, że jeżeli obywatele zbiorą milion podpisów za przeprowadzeniem referendum w ważnej sprawie, to wtedy musi ono być przeprowadzone i jego rozpisanie nie będzie już zależeć od decyzji Sejmu.

- Dlaczego Paweł Kukiz nie chce na pana głosować?

- Nie wiem, na kogo chce głosować pan Paweł Kukiz.

- Na pana nie chce.

- Nie słyszałem takiej wypowiedzi.

- Powiedział, że nie będzie głosował ani na Bronisława Komorowskiego, ani na Andrzeja Dudę.

- Każdy podejmuje sam decyzję, na kogo głosuje.

- Wie pan, że 20 proc. wyborców, którzy głosowali na Kukiza, zagłosowało przeciwko PO i PiS. Jak pan chce tych ludzi przekonać?

- Sprawa jest prosta. Polacy mają do wyboru dwóch ludzi. Andrzeja Dudę, który chce naprawiać Polskę, który mówi: zaufajcie mi. Ma 43 lata, 20-letnią córkę i wielką ambicję stworzenia pięknej Polski dla nas i przyszłych pokoleń. Zrobię wszystko, co w mojej mocy. Będę korzystał z siły mandatu społecznego, który dostaje prezydent. Będę korzystał z prerogatyw prezydenta. Będę bronił społeczeństwo przed niekorzystnymi zmianami, bez względu na to, kto będzie rządził. Uważam, że taki jest obowiązek prezydenta. Obok mamy urzędującego prezydenta, który przez pięć lat miał za sobą rząd jego partii i zamiast wnosić pozytywne, prospołeczne projekty, zamiast być aktywny w budowaniu siły polskiej gospodarki, wprowadzał nowe podatki, podwyższał wiek emerytalny. To była prezydentura, która była głucha na głosy społeczne, bo prezydent nie miał czasu dla tych, którzy chcieli referendum w sprawie 6-latków i podwyższenia wieku emerytalnego.

- Jaki ma pan scenariusz dla siebie, jeśli nie zostanie pan prezydentem?

- Scenariusz jest bardzo prosty. Jestem posłem do Parlamentu Europejskiego i jeśli taka będzie wola wyborców, to dalej będę wypełniał swój mandat.

- I za pięć lat powtórka?

- Proszę mnie nie pytać o tak odległą przyszłość. Zawsze się staram jak najlepiej wykonywać obowiązki, które zostały mi powierzone.

- Jak pan będzie chciał prowadzić debatę z Bronisławem Komorowskim? Gdzie pan widzi swoje przewagi?

- Zobaczymy.

- Uchyli pan rąbka tajemnicy?

- Nie.

- Jaki będzie wynik wyborów?

- Robię wszystko, żeby wygrać.

Zobacz: Zmarł ojciec Pawła Kukiza

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki