Andrzej Arendarski

i

Autor: ARCHIWUM

Andrzej Arendarski: Bez płaczu po Rostowskim

2013-08-15 10:09

Dwugłos o sytuacji w Platformie na tle wojny liderów o władzę.

"Super Express": - Pojawiły się informacje, że na jesieni minister Rostowski miałby pożegnać się z resortem finansów. Ma to być środek do odzyskania zaufania do rządu i PO. Oprócz zysków politycznych dla rządzącej partii przewiduje pan też zyski dla gospodarki?

Andrzej Arendarski: - Minister Rostowski nie cieszy się szczególnym szacunkiem w środowisku przedsiębiorców. Nie ma z nim żadnego dialogu. Po prostu nie chce z nami rozmawiać. Poza tym nic w zasadzie nie zrobił w sprawie reformy systemu podatkowego, który znacznie utrudnia działalność gospodarczą. Bardzo szkodliwe jest zawieszenie przez niego progu ostrożnościowego. Zostało to źle przyjęte, bo ten próg gwarantował stabilność finansów publicznych. Nie mówię już o jego pomysłach w sprawie OFE i zabraniu tych pieniędzy, które tam są.

- Lista zarzutów jest długa...

- Wie pan, mam wrażenie, że życzenia społeczności przedsiębiorców, którzy chętnie by już go pożegnali, są chyba tożsame z życzeniem samego ministra, który wyraźnie sygnalizuje, że chętnie odszedłby ze swojej posady i odpłynął do jednej z międzynarodowych instytucji finansowych. Miałby tam wreszcie trochę spokoju.

- Nie jest tak, że to sam minister nalega na odejście, a nie że premier chciałby się go pozbyć?

- Podobno już na jesieni chciał odejść, ale premier utrzymał go teką wicepremiera. Wcale by mnie nie zdziwiło, jeśli namawiałby Donalda Tuska, żeby w końcu pozwolił mu odejść. Po Rostowskim widać bowiem wyraźnie, że czuje nieprzychylny klimat wokół siebie. Nie bardzo ma też jakiś sensowny ruch, ponieważ sytuacja zabrnęła w ślepą uliczkę i rozsądnym wyjściem dla niego jest wycofanie się.

- Premier wkupiłby się w łaski przedsiębiorców, jeśli pozwoliłby mu odejść?

- My na pewno nie będziemy za nim płakać.

- Premier będzie to przedstawiał jako odejście człowieka, który tyle zepsuł, że nawet on, Donald Tusk, już nie może tego ścierpieć?

- Tak to może wyglądać.

- Ale to premier dał Rostowskiemu carte blanche, więc ten z tego korzystał...

- Donald Tusk nie jest ekonomistą i ma tylko ogólny pogląd na sprawy gospodarcze. Komuś musiał w tych kwestiach zawierzyć. Szkoda, że zawierzył ministrowi Rostowskiemu, a nie komuś innemu, kto dużo szczęśliwiej poprowadziłby nasze sprawy finansowe.

- A kiedy przychodził, nikt nie protestował. To jednak znany ekonomista, z pewnym dorobkiem naukowym.

- Dziś z ekonomisty niewiele w nim zostało. Uwierzył w swoją gwiazdę i ewidentnie zapragnął kariery politycznej. Co zresztą widać po jego decyzjach i wypowiedziach, które nie zawsze mieściły się w granicach działania jego resortu.

- A kto zamiast niego? Chętnych nie widać.

- Chętny na stanowisko ministra zawsze się znajdzie. Pytanie tylko, czy będzie to człowiek z wyobraźnią i zacznie działać inaczej niż minister Rostowski. W resorcie finansów jest przecież paru mądrych wiceministrów, którzy mogliby go z powodzeniem zastąpić.