„Super Express”: - Co jest większym problemem dla PiS: Adam Andruszkiewicz w rządzie czy Bizancjum w NBP?
Adam Bielan: - W bieżącym roku wyborcy będą nas rozliczać z efektów rządzenia, realizacji obietnic przedwyborczych i będą brać pod uwagę to, czy sprawy kraju zmierzają w dobrym kierunku, a ich osobista sytuacja jest lepsza niż cztery lata temu.
- I myśli pan, że przymkną oko na to, co dzieje się w NBP? Nie będzie im przeszkadzał pan Andruszkiewicz?
- Oczywiście, wszystkie burze mają swoje bieżące i zarazem krótkotrwałe znaczenie. Dla Polaków najistotniejsze jest przede wszystkim to, czy przez cztery lata udało nam się wywiązać z naszych obietnic wyborczych. A dotychczas nie było w Polsce rządu o tak dużej skuteczności i wiarygodności na tym polu.
- Takie sprawy pojedynczo może nie mają większego znaczenia, ale zebrane razem tworzą sytuację, w której wyborcy przestają ufać rządzącym. Nie ma pan wrażenia, że dla was zbliża się już ten moment? Zarobki w NBP nie zdenerwują w końcu ludzi?
- Pamiętajmy, że NBP nie jest instytucją rządową. Tak skonstruowano ustrój państwa, by bank centralny był całkowicie od rządzących niezależny, a jego prezes przez sześć lat kadencji nieusuwalny.
- Niezależność ustrojowa to jedno, ale rządzi NBP wasz człowiek, który ponad 20 lat wiernie stał przy Jarosławie Kaczyńskim.
- Dawne relacje Adama Glapińskiego i Jarosława Kaczyńskiego nie wpływają na sposób zarządzania bankiem. Oczywiście, nie ma w Polsce obowiązku ujawniania pensji w NBP, ale w tej sprawie pojawiło się tyle wątpliwości, niedopowiedzeń i ataków medialnych, że dla dobra tej instytucji warto zrobić wyjątek i je ujawnić. Z komunikatów NBP wynika przecież, że w kwestii zarobków nic się nie zmieniło od czasów poprzedników pana Glapińskiego. A nie przypominam sobie, by media atakowały choćby Marka Belkę za zarobki w okresie jego prezesury.
- Bo i nic nie wiedzieliśmy o jego współpracowniczkach robiących zawrotne kariery i mających zarabiać gigantyczne pieniądze.
- Gdyby wymieniane przez media pensje były prawdziwe, to owszem, byłyby bulwersujące. Na razie to jednak informacje medialne. Niemniej zgadzam się, że opinii publicznej należą się wyjaśnienia, by tę burzę medialną zakończyć.
- A po co wam Adam Andruszkiewicz? Czy młodość i wyższe wykształcenie, jak argumentują pańscy koledzy, wystarczy?
- O powołanie wiceministrów wnioskują do premiera szefowie konkretnych resortów. Jeśli minister Zagórski uznał, że Adam Andruszkiewicz jest potrzebny w ministerstwie, nie możemy mu tego prawa odbierać.
- Ale to podobno sprawka premiera Morawieckiego, a nie ministra Zagórskiego.
- Każdorazowo nominacja taka następuje na wniosek ministra, ponieważ to on za pracę swoich zastępców odpowiada.
- Pan jak Adama Andruszkiewcza ocenia? To, że nie chce w Polsce amerykańskich żołnierzy i nie podobają mu się „pedalskie knajpki przy tęczy” jest w porządku?
- Szczerze mówiąc, nie śledziłem dotychczas drogi politycznej pana Andruszkiewicza. Osobiście też nigdy z nim nie rozmawiałem. Mogę jedynie zwrócić uwagę, że każdy z wiekiem, doświadczeniem i zdobytą wiedzą ma prawo zmieniać poglądy.
- Wychowacie Andruszkiewicza jak PO wychowała Giertycha?
- No właśnie, to pieszczoch liberalnych mediów, Roman Giertych, reaktywował po 1989 r. Młodzież Wszechpolską, której pan Andruszkiewicz również był szefem. Liberałom przeszłość Giertycha jakoś nie przeszkadza, ale już Andruszkiewicz im się nie podoba.
- Andruszkiewicz będzie teraz waszym, prawicowym pieszczochem?
- Jako Zjednoczona Prawica stanowimy bardzo szeroki obóz ideowy i w jego ramach funkcjonują osoby o rozmaitych poglądach, również narodowych. Dopóki nie oznaczają one działania wbrew polskiej racji stanu, czy kwestionowania porządku demokratycznego, nie widzę w tym niczego złego. Poseł Andruszkiewicz, o ile wiem, nie podważa ani demokracji, ani naszej racji stanu.
- Ubiegły rok to był rok Zbigniewa Ziobro – to on narzucał tematy debaty publicznej, to on robił wam też najwięcej problemów, z których musieliście się gęsto tłumaczyć. W gorącym roku wyborczym udało się wam go okiełznać?
- Pozwolę sobie nie zgodzić się z tezą zawartą w pana pytaniu. Nie uważam, aby minister Ziobro sprawiał nam problemy. Podobne odczucia żywi wielu naszych wyborców, dla których minister sprawiedliwości jawi się jako niezwykle skuteczny polityk.
- Ustawa o IPN czy zmiany w Sądzie Najwyższym, z których musieliście się wycofywać, nie były problemem?
- Solidarna Polska jest ważnym elementem Zjednoczonej Prawicy, a jej lider Zbigniew Ziobro jednym z kluczowych ministrów. Dzięki zjednoczeniu trzech partii prawicowych odnieśliśmy spektakularne sukcesy i sprawujemy samodzielne rządy. Budowa szerokiego obozu oznacza również konieczność zawierania kompromisów. Natomiast nie da się całkowicie uniknąć błędów. Politykę tworzą bowiem ludzie, a ci nie są nieomylni. W odróżnieniu od poprzedników popełniamy jednak znacznie mniej błędów, a jeśli już się zdarzą, potrafimy wyciągać z nich wnioski – zarówno personalne, jak i merytoryczne.
- Dziś przyjeżdża do Warszawy wicepremier Włoch Matteo Salvini, co budzi sporo kontrowersji. Jak piszą włoskie media, przyjeżdża tu bowiem z misją budowania antybrukselskiej międzynarodówki, w której widziałby także was. Prof. Krasnodbęski uważa wręcz, że z europejską skrajną prawicą trzeba się dogadywać. Będzie sojusz?
- Matteo Salvini to obecnie najpopularniejszy polityk w jednym z czołowych państw UE. Bez Włoch nie da się podejmować żadnych konstruktywnych decyzji dotyczących przyszłości Wspólnoty, o czym najdobitniej przekonał się francuski prezydent, który poszedł z Rzymem na wojnę i ją przegrał. Sam Salvini przez wiele najbliższych lat może odgrywać kluczową rolę nad Tybrem. Dla nas Włochy to bardzo ważny kraj, choćby ze względów gospodarczych i współpracy militarnej. Obydwa nasze narody wyznają też podobne wartości, wiele razy współdziałały na przestrzeni historii. Powinniśmy się cieszyć, że mamy tak dobre relacje z tamtejszym rządem.
- Ale widzi pan szansę na sojusz z Salvinim i – jak marzy się włoskiemu wicepremierowi – Le Pen czy Wildersem?
- Nic mi nie wiadomo o propozycji budowy wspólnej frakcji z panią Le Pen czy panem Wildersem. Jak dotąd niczego takiego nie usłyszeliśmy.
- Pewnie padnie dziś…
- Jak będzie wyglądała nasza sytuacja w Parlamencie Europejskim w przyszłej kadencji, czas pokaże. Przed nami wybory. Trzeba natomiast pamiętać, że według prognoz, Liga Północna, której liderem jest Matteo Salvini, może stanowić największą delegację partyjną w PE.
- Ale tam liczą się nie delegacje partyjne, ale międzynarodówki partyjne. I chyba prymat socjalistów i chadeków nie jest zagrożony.
- Zawsze warto utrzymywać dobre relacje z politykami, którzy odgrywają i będą odgrywać tak dużą rolę w swoich krajach i całej UE. Należy z nimi rozmawiać i szukać poparcia dla rozmaitych, istotnych z punktu widzenia Polski, inicjatyw.
Rozmawiał Tomasz Walczak