Sandra Skibniewska

i

Autor: Super Express

Ambasador Polski w Izraelu naraził nas na kpiny. Jego pomysł to farsa

2019-03-27 19:19

Cieszę się, że pan ambasador jest szczęśliwcem, który wolnego czasu ma na tyle pod dostatkiem, że może rozwijać plany PR-owskich kampanii ze śpioszkami, a w przyszłości może nawet pieluchami w roli głównej. Nie każdy, nawet wśród ambasadorów, może sobie na to pozwolić.

Od ponad roku stosunki pomiędzy Polską a Izraelem są wyjątkowo napięte. Najpierw zaiskrzyło za sprawą ustawy o IPN, ale szalę goryczy przelały wypowiedzi izraelskich polityków, chcących zapewne zbić przedwyborczy kapitał kosztem Polski i jej wizerunku, podczas szczytu bliskowschodniego, który nasz kraj współorganizował. Wygląda na to, że ambasador RP Marek Magierowski niezrażony postawą Izraela postanowił nieco te stosunki „odpiąć” i doprowadzić do odwilży.
Pomysłem na to ma być… wręczanie obywatelom Izraela nietypowego prezentu w postaci śpioszków dla dzieci z napisem „Polin. Ken!”. Mam swoje wątpliwości, na ile uda się budować wieloletnie relacje na śpioszkach… Być może młode matki docenią gest polskiego ambasadora.
Tu mamy jednak problem, gdyż ambasador zobowiązał się do wręczania śpioszków „wybranym”. To w końcu jak? Poprawiamy stosunki, czy jednak dojdzie do kolejnej awantury na tle tego, którzy przedstawiciele Narodu Wybranego są w oczach polskiego ambasadora na tyle „wybrani” by na śpioszki zasłużyć, a którzy nie? Nie przeczę, że są sytuacje, w których pewna infantylizacja polityki może pomóc. Trzeba się jednak zastanowić, czy na pewno jest to ten przypadek.
Zastanawiam się też, czy twórcą tej koncepcji ocieplania przez śpioszki był sam ambasador, czy może jednak jakiś wspaniały doradca, który jako samozwańczy spec do PR podsunął tę koncepcję panu Magierowskiemu. Oby nie skończyło się tym, że Izraelczycy zaczną Polaków obdarowywać czymś w stylu tetrowych pampersów z jakimś napisem, bo może się to skończyć oskarżeniami o prowokację…
Cieszę się, że pan ambasador jest szczęśliwcem, który wolnego czasu ma na tyle pod dostatkiem, że może rozwijać plany PR-owskich kampanii ze śpioszkami, a w przyszłości może nawet pieluchami w roli głównej. Nie każdy, nawet wśród ambasadorów, może sobie na to pozwolić.
Przede wszystkim czekam jednak na odzew drugiej strony. Może zostanę mile zaskoczona i okaże się, że Israel Katz nie tylko cyknie sobie urocze zdjęcie w polskich śpioszkach uszytych na wymiar, ale wygłosi przeprosiny i wycofanie się ze swoich krzywdzących słów, które wypowiadał o Polakach? Może ubierze je podczas wizyty w Polsce? Będzie okazja, właśnie odrzucono pomysł, by stał się persona non grata…