Prostytutki w sejmie

i

Autor: Shutterstock, montaż SE

ALKOHOL i PROSTYTUTKI w sejmowym barze! Oj, działo się w budynku sejmu...

2019-09-07 6:09

Całodobowy barek, smażona kiełbasa, fasolka po bretońsku i hektolitry alkoholu. Jeszcze za pierwszych rządów PiS, gdy marszałkiem Sejmu był Marek Jurek (59 l.), właśnie tak wyglądało półpiętro w hotelu poselskim. Popuszczanie pasa skończyło się, gdy do budynku wkroczyły… prostytutki!

Sejmowa plotka głosi, że słynny barek został zamknięty, bo posłowie zachowywali się za głośno. Raz ktoś krzyknął, innym razem zaśpiewał. Spotkania miały być też mocno zakrapiane. Podobno w latach koalicji PiS-Samoobrona-Liga Polskich Rodzin przybytek został zamknięty na prośbę Donalda Tuska (62 l.), który miał pokój w pobliżu. Jak dowiedział się „Super Express”, śpiewy okazały się do zniesienia. Gorzej, gdy na miejscu pojawiły się prostytutki.

– Trzech posłów z różnych partii sobie wypiło. Dobrze spici ruszyli z sejmowego hotelu do agencji towarzyskiej. Na miejscu poprosili o herbatę, a kiedy otrzeźwieli, chcieli ratować się ucieczką – mówi nam jeden z posłów, który widział wiele imprez przy Wiejskiej. – Sęk w tym, że zapłacili wcześniej za usługę. Panie uznały, że ich firma jest porządna: pieniądze wpłacono, więc usługę trzeba było wykonać – ciągnie opowieść nasz rozmówca. Zdradza, że draka zaczęła się, kiedy panie przyjechały na Wiejską, a interweniować musiała Straż Marszałkowska.

Nawet zamknięcie całodobowego barku nie pomogło. Posłowie jak piją, tak pili. Najczęściej w pokojach lub przy słynnym sejmowym drink barze „Za kratą”. – Dawniej posłowie mogli coś tam załatwić ludziom, przychodziło kupę interesantów. Zanim polityk zszedł, pito drinki – objaśnia sejmowy bywalec. – Przychodził, załatwiał sprawę lub nie. Obecnie trzeba jeździć na Nowogrodzką, żeby cokolwiek załatwić. Posłowie są do niczego, to i wypić więcej muszą – puentuje.