1 września Andrzej Duda postanowił zarwać noc i udać się do Wielunia, gdzie tego dnia w 1939 roku przed godziną 4.40 nastąpił atak niemieckich samolotów bombowych na szpital Wszystkich Świętych, na który spadły pierwsze ładunki (ZOBACZ: Duda nocą zabrał głos. Mocne słowa o terrorze i okrucieństwie). Prezydent nie zapomniał też jednak o uczniach, którzy tego dnia zainaugurowali nowy rok szkolny. Z tej okazji zawitał on do szkoły w Kruszewie (woj. mazowieckie). W swojej przemowie Duda zaapelował do rodziców, by nie zwlekali ze szczepieniami dzieci (choć podkreślił, że powinno to wynikać z ich własnej, suwerennej decyzji). Prezydent mówił także, że według jego najnowszej wiedzy nauce stacjonarnej w szkołach nie zagraża obecnie wielkie niebezpieczeństwo. - Z wielką radością usłyszałem od pana premiera, że nie przewiduje lockdownu szkolnego, że wszystko wskazuje na to, iż w wyniku postępującego programu szczepień nie będzie takiej potrzeby - mówił.
W pewnym momencie prezydent, przemawiając do nauczycieli i dzieci zgromadzonych w szkole podstawowej im. Papieża Jana Pawła II, zaliczył jednak dość istotną wpadkę. - Bardzo dziękujemy za to zaproszenie i cieszymy się, że mogliśmy wybrać właśnie Kruszew i tę szkołę, po to, żeby rozpocząć rok szkolny 2001/2002 - powiedział Duda, bardzo mocno cofając się czasie do początków XXI wieku. Na sali zapadła chwilowa konsternacja, którą na szczęście szybko zakończył prezydent, z uśmiechem przyznając się do pomyłki. Co jednak ważne, dostrzegł ją wyłącznie dzięki szybkiej interwencji swojej małżonki, która słysząc jego słowa zareagowała błyskawicznie.
Wyglądało to następująco: