Dąbrowska jest dobrze znana widzom. Kilka lat temu wcielała się w Kaśkę Machejkową w serialu "Plebania", gra też Jasiunię w "Blondynce", ale to rola pani Basi w "Uchu prezesa" sprawiła, że ludzie ją pokochali. Choć są i tacy, którzy zarzucają twórcom serialu, że prawdziwa pani Basia to osoba miła, pomocna, uprzejma. Nie to co serialowa pani Basia z "Ucha prezesa", która pokrzykuje, rządzi i do prezesa wpuszcza tylko tych, których chce. Co na to wszystko Dąbrowska? Jak mówi pracując nad bohaterką chciała pokazać jakie są sekretarki: - Wyobraziłam sobie taką sekretarkę, która jest wiernym towarzyszem prezesa. Dopiero po tym, jak to mleko się rozlało i ludzie masowo zaczęli to oglądać, docierały do mnie głosy, że pani Basia istnieje naprawdę - wyjaśniła w rozmowie z TV Republika.
I dodała, że żaden z aktorów nie jest dosłowną kopią prawdziwych postaci: - Nikt z nas nie gra 1:1 osoby prawdziwej. Jest to pewien zbiór cech, by ukazać politykę trochę w krzywym zwierciadle, by nakłuć ten balon i rozluźnić atmosferę. Rządzący zawsze powinni liczyć się z tym, że będą parodiowani, ale nie jest to galeria sobowtórów - przestrzegała aktorka. – Przez to, że to nie są realne postaci, tylko pewne przerysowane wyobrażenia na ich temat. To nie obraża personalnie tych osób, tylko ośmiesza pewne konwencję. Nigdy nie zdarzyło mi się, by ktoś wprost zareagował jakoś nerwowo. Zazwyczaj towarzyszy temu uśmiech. Ludzie zwracają się do mnie "Pani Basiu" - przyznała.
Zobacz: Oto pani Basia. Pierwsza dama prezesa Kaczyńskiego [ZDJĘCIA]