O swojej przygodzie opowiedziała nam jedna z posłanek PO. - Wjeżdżam przed budynek Sejmu, Straż Marszałkowska mnie zatrzymuje i każe otworzyć bagażnik samochodu. Odmawiam. Zawsze w takich sytuacjach byliśmy spisywani, ale tym razem strażnik marszałkowski prosił żebym poczekała. Wrócił z przypiętą do klapy munduru kamerką i poprosił żebym odmówiła jeszcze raz, bo on to musi nagrać! - opowiada nam Marzena Okła-Drewnowicz (47 l.). Posłanka dodaje, że do strażnika nie ma żadnych pretensji, bo zdaje sobie sprawę z tego, że żeby nie stracić pracy musi wykonywać polecenia marszałka Sejmu.
Zapytaliśmy o tę sytuację Centrum Informacyjne Sejmu. Podwładni Marka Kuchcińskiego (64 l.) przekonują, że Straż Marszałkowska wypełnia tylko swoje ustawowe obowiązki. - Obowiązująca ustawa o Straży Marszałkowskiej zobowiązuje tę formację między innymi do ochrony terenów, obiektów i urządzeń będących w zarządzie Kancelarii Sejmu i zarządzie Kancelarii Senatu, w tym przy użyciu urządzeń służących do rejestracji obrazu i dźwięku. Opisane przez Panią czynności są jednym z elementów realizacji tego ustawowego zadania - czytamy w przesłanej nam przez CIS odpowiedzi. Niestety sejmowi urzędnicy nie chcą odpowiedzieć na pytanie ile podatników kosztowały te nowoczesne mikrokamerki, którymi nagrywa się niepokornych posłów. - Z powodów bezpieczeństwa szczegóły dotyczące zakupu wyposażenia Straży Marszałkowskiej nie są udostępniane – tłumaczy się CIS.