Dwaj kelnerzy Łukasz N. i Konrad L. przy pomocy Marka Falenty i jego szwagra Krzysztofa Rybki, mieli opracować system nagrywania ważnych osób oraz gości dwóch warszawskich restauracji. Mieli dostać od nich specjalistyczny sprzęt do rejestrowania dźwięku, szyfrowane pendrive'y, a także dyski zewnętrzne - tak wynika ze złożonych przez zeznań. Łukasz N., kelner i menedżer restauracji Sowa i Przyjaciele twierdził, że biznesmen Marek Falenta na samym początku nie miał konkretnego pomysłu na to, jak wykorzystać nagrania, więc wymyślał nowe sposoby. - Mówił, że potrzebuje informacji, jaka jest sytuacja na rynku i jakie są trendy, wspominał, że mógłby dilować i załatwiać coś ze służbami, ale nie określał, o jakie służby mu chodzi. Raczej nie mówił, że udało mu się taki interes przeprowadzić, ale mówił, że takie rzeczy się robi. Nie pytałem go o rozwinięcie tematu, a on nie mówił - miał zeznać kelner, podaje tvn 24.pl. Falenta miał podobno obiecywać im "wielki deal" i "złoty strzał", który uczyni ich bogaczami. Twierdził, że podsłuchy wykorzysta do prowadzenia interesów i dzięki temu "zarobi miliard" - wynika z zeznań kelnerów.
Najlepiej odpalić Sienkiewicza
Pomysł obalenia rządu jest konsekwencją problemów jakie dopadły Marka Falentę - przytacza twierdzenia kelnerów "Gazeta Wyborcza". W połowie 2014 r. w wyniku akcji przeprowadzonej przez CBŚ i prokuraturę zostało zatrzymanych 10 menedżerów spółki SkładyWęgla.pl, która zajmuje się importem taniego węgla z Rosji. Wszysxy dostali zarzuty oszustwa, wyłudzenia podatku VAT oraz prania brudnych pieniędzy na łączną kwotę 85 mln złotych. Sprawą na zlecenie Donalda Tuska miał zająć się ówczesny szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz. - Falenta powiedział mi, że Sienkiewicz poprzez służby celuje w Składy Węgla, bo premier chce stworzyć państwowe składy, żeby zdobyć głosy na Śląsku - twierdzi w zeznaniach Łukasz N. - Powiedział mi, że jest problem z CBŚ, mówił, że jest to jawne wchodzenie służb, które podlegają Sienkiewiczowi, i pokazywał mi na telefonie pismo, które dostał od służb, że ma do zapłaty 10 mln zł na poczet jakichś tam zabezpieczeń. Powiedział, że najlepiej byłoby odpalić Sienkiewicza, doprowadzić do usunięcia Sienkiewicza. Powiedział, że zbiera ekipę mecenasów z Bydgoszczy i, że przed przyjechaniem do mnie miał długie negocjacje z Rosjanami, a Rosjanie powiedzieli, że ich nie obchodzą jego problemy, bo oni chcą realizować umówione dostawy" - podaje zeznania jednego z kelnerów Gazeta Wyborcza. Do odsunięcia od władzy Sienkiewicza miała posłużyć jego rozmowa z szefem Narodowego Banku Polskiego Markiem Belką, a także jego doradcą Sławomirem Cytryckim, zarejestrowana w lipcu 2013 roku. - W momencie akcji CBŚ Marek Falenta mówił, że na rękę byłaby mu zmiana rządu, a zwłaszcza Sienkiewicza. Równolegle wspominał o tym, że chciałby się przedostać do pana premiera, aby realizować zlecenia z tym rządem, który obecnie jest - miał twierdzić kelner.
Taśmy tygodnika "Wprost"
Obydwaj kelnerzy o publikacji taśm przez tygodnik "Wprost" mieli dowiedzieć się kilka dni wcześniej. Jak zeznał kelner, biznesmen kazał przeczekać im całe zamieszanie. - Myślałem, że Falenta robi to celowo, że jak się zmieni rząd i ja z Konradem przeczekamy i nie wydamy Marka Falenty, czyli tego, że dla niego były robione przez nas te nagrania, to wtedy on nam się odwdzięczy. Bo on cały czas obiecywał, że będzie wysoka nagroda, duża zapłata za to, że dostarczamy mu tych nagrań” - miał powiedzieć. Jego zdaniem Falenta mówił, że "jest blisko z PiS-em i, że może zorganizować z prezesem Kaczyńskim spotkanie i, że te nagrania mogą pomóc PiS-owi. Jak podaje Wyborcza, wersję N. potwierdził Konrad L. Mężczyzna miał zeznać, że menedżer z restauracji Sowa i Przyjaciele, miał go uspokajać nawet po swoim zatrzymaniu 16 czerwca. - Łukasz mi mówił, że celem tej akcji jest obalenie rządu i musimy przeczekać. Spotkaliśmy się przez 20 minut i ja z tej rozmowy mogłem wywnioskować, że to jest celem Marka Falenty. Wiedziałem, że my jesteśmy na pierwszej linii strzału i pierwsze podejrzenie padnie na nas. I tak też się stało - miał zeznać - podaje tvn24.pl.
Pendrive-y wylądowały w Wiśle
Jak wynika z zeznań, Łukasz N. miał dostać sms-a od Jacka Krawca. Prezes Orlenu pisał w nim, że niektóre osoby podejrzewają go o nagrywanie. Tak więc menedżer postanowił sam postanowił pozbyć się jakichkolwiek śladów nagrywania. - Zabrałem obydwa laptopy, wykasowałem iPhone'a i tablet, zabrałem resztę pendrive'ów, które miałem w domu, wziąłem też dysk zewnętrzny i to wszystko wyrzuciłem do Wisły - miał zeznać. Z kolei Konrad L. twierdził, że rozebrał laptop, wymontował z niego dysk twardy, potłukł go młotkiem i wyrzucił do śmietnika. Natomiast sześć pendrive-ów oraz dysk zewnętrzny, na którym nagrał wszystkie rozmowy wyrzucił do Wisły - podaje Gazeta Wyborcza. ABW odnalazła te nośniki, lecz jak poinformował prokuratura, danych nie udało się odzyskać.
Zobacz: Afera Podsłuchowa. CBA przekazała prokuraturze 11 NOWYCH nagrań!
Zapisz się: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail