Były już polityk Platformy został skazany na 20 tys. zł grzywny za pięciokrotne niewpisanie do oświadczeń majątkowych luksusowego zegarka. Ale w całej sprawie nie wyjaśniono wszystkich wątków. Przyznała to nawet sędzia Dorota Radlińska, ogłaszając wyrok.
- Postępowanie nie pozwoliło na jednoznaczne ustalenie dokładnych okoliczności zakupu zegarka. Nie można było ustalić, czy przedstawiony paragon był paragonem na zakup tego właśnie zegarka. Nie zgadzały się daty zakupu zegarka. Sąd nie dał wiary wyjaśnieniom oskarżonego, że uważał, iż rzeczy osobistych nie wpisuje się do oświadczenia - wyliczała sędzia Radlińska.
Dlatego posłowie opozycji domagają się, aby śledczy wrócili do zbadania afery zegarkowej. - Wątpliwości jest mnóstwo! Jak choćby kwestia pochodzenia pieniędzy na ten luksusowy drobiazg. Jest też kwestia odkładania pieniędzy na zakup przez biednych rodziców pana Nowaka.
Zobacz też: Po aferze zegarkowej politycy przypominają sobie, co cennego kryją ich domy. Boją się CBA?
Z czego niby mieliby odkładać? - zastanawia się Mariusz Błaszczak (45 l.), szef klubu PiS. Wtóruje mu poseł Twojego Ruchu Andrzej Rozenek (45 l.). - Według mnie prokuratura winna przyjrzeć się bliżej związkom Nowaka z Wawrzynowiczem i spółką Cam Media. Czy ten zegarek to był jakiś wyraz wdzięczności, czy rzeczywiście prezent od żony i rodziców? - pyta Rozenek.
Jednak prokuratura uważa aferę zegarkową za zamkniętą. - Główny wątek całej sprawy z udziałem Sławomira Nowaka został wyjaśniony. Jest wyrok skazujący i nie widzimy potrzeby powrotu do sprawy - kwituje prokurator Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail