Adrian Zandberg

i

Autor: Marcin Wziontek / SE

Adrian Zandberg: Święty Tomasz Innowator

2021-02-13 7:05

“Nauka powinna być polskim motorem rozwoju” - to idealnie okrągłe zdanie padło niedawno z ust premiera Morawieckiego. Wydawałoby się, że mógłby je wypowiedzieć każdy polityk. Trudno znaleźć kogoś, kto powie: "Dajcie już spokój z tą nauką! Czas cofnąć się do Średniowiecza!”. A jednak - taki polityk, jak się okazuje, zasiada w rządzie Morawieckiego. To minister Przemysław Czarnek. Skąd to wiem? Z listy czasopism naukowych, opublikowanej właśnie przez Ministerstwo Edukacji i Nauki.

O co chodzi z tą listą? W największym skrócie: o to, kto dostanie pieniądze. Środki dla uczelni zależą od tego, jakich zatrudnia naukowców. Jakość ich pracy mierzy się, sprawdzając gdzie publikują swoje badania. Za publikację w prestiżowych pismach uczelnia dostaje więcej punktów. System jak to system - nie był doskonały. Zarzucano mu, nie bez racji, biurokrację i promowanie konkurencji zamiast współpracy naukowej. Kilka uczelni korzystało na nim mocno, kosztem mniejszych ośrodków. Zaletą miało być to, że system jest obiektywny. Minister Czarnek postanowił udowodnić, jak łatwo tym systemem manipulować.

Zgodnie z decyzją ministerstwa wysoką punktację otrzymają czasopisma związane z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim oraz Wyższą Szkołą Kultury Społecznej i Medialnej. Całkowicie przypadkowo z tą pierwszą uczelnią związany jest sam pan minister, a tę drugą prowadzi fundacja księdza Rydzyka. Promowanym kierunkiem studiów stanie się teologia. Na zmianach bardzo zyskało też prawo kanoniczne. Dzięki zmianom to właśnie tam popłyną publiczne pieniądze. 

Po co pisać po angielsku, walczyć o publikacje w najlepszych czasopismach międzynarodowych - skoro jest prostsza droga? Żeby zdobyć środki, wystarczy zachęcić naukowców, żeby pisali do “Biuletynu Stowarzyszenia Absolwentów i Przyjaciół Wydziału Prawa KUL”, “Przeglądu Tomistycznego” czy do "Kwartalnika Instytutu Jana Pawła II". Na liście są liczne periodyki, które trudno uznać za naukowe. Są za to niewątpliwie blisko powiązane z Kościołem. 

Parę lat temu premier Morawiecki zapowiadał, że priorytetem rządu będą innowacje. Wszyscy koncentrowali się wtedy na elektrycznych samochodach. Kto by pomyślał, że tak naprawdę chodziło o innowacyjną myśl św. Tomasza z Akwinu czy nowatorskie analizy kodeksu kanonicznego? Pan minister Czarnek i jego koledzy, którzy zyskują na nowej punktacji czasopism, mają powody do zadowolenia. Inni naukowcy - niekoniecznie. Chyba, że przekwalifikują się na teologów.