Znów też ta zabawa skończy się przykrymi konsekwencjami. Komisja Europejska skierowała pismo do prezydenta, premiera, marszałków Sejmu i Senatu, w którym wezwała do wstrzymania prac nad ustawy sądową. W języku dyplomacji to żółta kartka. Kolejnej lepiej nie oglądać, jeśli nie chcemy zejść z unijnego boiska.
Badania opinii publicznej są jednoznaczne: Polacy tego nie chcą. PiS więc zapewne znowu będzie się cofać, gdy UE huknie i zagrozi nam odebraniem środków. Ale na razie zabawa trwa w najlepsze. Sejm obraduje po nocach, komisja kończy pracę o 5 nad ranem, a kilka godzin później marszałek zarządza głosowania bez dyskusji, bez możliwości zadania pytań. Posłom i posłankom nie pozwolono nawet na spokojne zapoznanie się z wynikami pracy komisji. Sensu nie ma w tym żadnego - i tak projekt spędzi miesiąc w senacie, w którym PiS większości nie ma. Ale dla prawicy takie awanturnictwo to najwyraźniej przyjemność sama w sobie.
Do tego, że Prawo i Sprawiedliwość nie umie zachowywać się przyzwoicie wobec opozycji wszyscy się przyzwyczailiśmy. Rzadziej mówi się o tych, którzy pracują w cieniu. Sposób traktowania pracowników Sejmu to jaskrawy przykład jak daleko naszemu państwu do europejskich standardów i zwykłej, ludzkiej przyzwoitości. W parlamencie nie pracują przecież sami posłowie. Urzędników pilnujących jakości przyjmowanych projektów PiS zmusza do pracy w warunkach, które dalekie są od tych określonych przez Kodeks Pracy. Przepisy ograniczające czas pracy naprawdę nie powstały przypadkiem. Po kilkunastu godzinach pracy nawet najlepsi eksperci będą się mylić i popełniać błędy. Czy naprawdę chcemy, żeby tak powstawało polskie prawo? W imię czego?
Nie mam wątpliwości, że Polska potrzebuje zmian w wymiarze sprawiedliwości. Rzecz w tym, że kolejne PiSowskie ustawy nie przynoszą żadnej wymiernej korzyści ludziom pokrzywdzonym, biedniejszym, tym, którzy doświadczyli niesprawiedliwości. Przewlekłość postępowań czy faktyczna nierówność stron w sądach to realne problemy, z którymi PiS nie ma odwagi się zmierzyć. Zamiast tego znów idziemy na zwarcie z Europą - bez sensu i bez liczenia się z konsekwencjami.