Przeszłość, do której nie warto wracać
W tym tygodniu warszawscy radni odsłonili w nim nowy eksponat. Rada nadała tytuł honorowej obywatelki miasta Hannie Gronkiewicz-Waltz. Tak, tej samej. Za rządów pani Gronkiewicz-Waltz w stolicy rozpanoszyła się mafia reprywatyzacyjna, a tysiące lokatorów straciły mieszkania. W ich oczach ówczesna prezydent to symbol polityki bezdusznej, braku wrażliwości na los słabszych. Tragiczna historia Jolanty Brzeskiej, lokatorki zamordowanej przez mafię, to chyba najlepsze podsumowanie tamtej epoki.
Radzie, obsadzonej przez politycznych kolegów Hanny Gronkiewicz-Waltz, to najwyraźniej nie przeszkadzało. Na dodatek decyzja została przepchnięta w stylu czysto PiSowskim. W trakcie obrad odebrano głos mieszkańcom, radnym natomiast nakazano głosować łącznie nad tytułem dla pani Gronkiewicz-Waltz i dla bohaterskiego mera Kijowa. W jednym głosowaniu. Szef warszawskiego klubu radnych PO często demonstruje w obronie demokracji. Po takich niesmacznych popisach ciśnie się pytanie: czy aby na pewno chodzi o demokrację, czy tylko o to, żeby PiSowców zastąpili "nasi"? I dalej robili to samo?
Państwo radni wskazują z dumą na lśniące wieżowce i luksusowe sklepy, które wyrosły za rządów pani Gronkiewicz-Waltz. Za tą fasadą kryły się jednak mniej chwalebne obrazki. Nie chodzi tylko o aferę reprywatyzacyjną. W tamtych czasach w Warszawie liczyło się tylko to, czego chce biznes i kuria biskupia (choć to właściwie też był biznes). Pewnie stąd brało się ciche przyzwolenie, żeby szemrane firmy krzywdziły ludzi. Zamiast budować mieszkania komunalne, Warszawa konsekwentnie wyzbywała się majątku. Sprywatyzowano nawet ciepłownię, co do dziś odbija się mieszkańcom czkawką. Zasadą było, bezwzględnie egzekwowane, przerzucanie kosztów na słabszych.
Wydawałoby się, że siedem lat rządów PiSu to wystarczająco gorzka lekcja, żeby do tamtych błędów nie wracać. Dla niektórych - najwyraźniej nie i proszą o powtórkę. Żeby na tym zjełczałym torciku dołożyć wisienkę, Rada nagrodziła przy okazji think-tank Leszka Balcerowicza.
Rządy PiSu skończą się wraz z najbliższymi wyborami. Badania nie dają im szans na utrzymanie samodzielnej władzy. Skłócenie Polski z resztą Europy, atak na kobiety, zdewastowana edukacja, zagłodzona budżetówka, bezradność w sprawie drożyzny - to aż nadto, żeby Polacy odesłali prawicę do opozycji. I dobrze! Ale chcę powiedzieć bardzo jasno: nie pozwolimy na powrót do przeszłości. Po wyborach trzeba będzie pchnąć Polskę do przodu, zbudować nowoczesne, świeckie państwo dobrobytu. Jeżeli komuś się marzy powrót do epoki Gronkiewicz-Waltz i Balcerowicza - do śmieciówek, eksmisji, złodziejskiej reprywatyzacji, czapkowania przed biskupami i cięć kosztem najsłabszych - to uprzejmie informuję, że lewica do tego ręki nie przyłoży.