Wojna oznacza niewyobrażalne cierpienie tysięcy ludzi. Ale nawet gdyby być skończonym cynikiem i nie myśleć o ofiarach – Polska nie ma w takiej wojnie nic do wygrania. Jeśli wybuchnie konflikt zbrojny, rachunek zapłacą nie Amerykanie, a Europa. To na Europę spadnie, jak parę lat temu, fala uciekinierów wojennych. Ewentualne zablokowanie cieśniny Ormuz spowoduje, że ceny paliw wystrzelą w górę. Polską racją stanu jest pokój.
Rządząca w USA prawica znów marzy o „łatwej wojnie”, choć przecież po Iraku wiadomo, jak takie marzenia się kończą. Wtedy obalenie władz i zniszczenie państwa okazały się dużo prostsze niż zaprowadzenie porządku. Amerykańskie wojska do dziś tkwią w Iraku. Teren upadłego państwa stał się pożywką, na której wyrosło terrorystyczne ISIS.
Wśród wydarzeń ostatnich dni zdziwił mnie głos Donalda Tuska. Tusk stwierdził, że powinniśmy za wszelką cenę bronić transatlantyckiej jedności. Te słowa brzmiały jak głos z dalekiej przeszłości: jakby nie wydarzył się Irak, jakby prezydent USA nie mówił wielokrotnie, że traktuje Europejczyków jak przeciwników, a nie przyjaciół. Czemu mamy żyrować jednostronne niekonsultowane z nami i po prostu niemądre ruchy Trumpa? Polska powinna oczywiście szanować sojusznicze zobowiązania, ale jesteśmy niepodległym krajem i mamy prawo prowadzić niezależną politykę zagraniczną w zgodzie z polską racją stanu.
Przed laty polskie władze na prośbę Amerykanów poszły na wojnę. Koronnym powodem miała być iracka broń masowego rażenia. Broń, której – jak się okazało – praktycznie nie było. Daliśmy się wciągnąć w wojnę, która kosztowała życie tysięcy cywilów i wielu polskich żołnierzy. Warto się uczyć na błędach. Polska powinna prowadzić politykę suwerenną i odpowiedzialną. Ostatnią rzeczą, której potrzebuje dziś Bliski Wschód, jest kolejna wojna. Ostatnią rzeczą, której potrzebuje ludzkość, jest konflikt zbrojny, w którym może dojść do użycia broni atomowej.