Kto potwierdzi przywództwo na lewicy – Zandberg czy Biejat?
„Super Express”: - Jedną z największych niewiadomych I tury wyborów prezydenckich jest to, kto – pan czy Magdalena Biejat – potwierdzi prymat na lewicy. Jak rozstrzygnie się ten spór między wami?
Adrian Zandberg: - Zawsze liczy się to, co dzieje się w ostatnich dniach kampanii. Realna energia społeczna.
- I ta energia, po której jest dziś stronie?
- Widzę tysiące zmobilizowanych ludzi na naszych wiecach. Wrocław, Kraków, Warszawa. Dziś ruszamy do Poznania. Tłumy ludzi, którzy mają dosyć POPiS-u.
Tusk i Kaczyński potrafią tylko karmić Polskę nienawiścią
- Na razie nie wygląda, żeby POPiS się posypał, bo w końcu II tura rozstrzygnie się między Trzaskowskim a Nawrockim.
- Wierzę, że 18 maja to będzie początek końca duopolu. Łączna siła Platformy i PiS-u jest najmniejsza od lat. Dokończymy tę zmianę w wyborach do Sejmu. Czas wysłać Tuska i Kaczyńskiego na emeryturę. POPiS-owy układ zatrzymuje Polskę w miejscu, blokuje nasz rozwój. Żeby załatwić najważniejsze sprawy – wielkie inwestycje w energetyce, w transporcie, w zdrowiu - potrzebna jest zdolność do porozumienia wokół konkretnych spraw. Kaczyński i Tusk są do tego niezdolni. Tych dwóch facetów karmi Polskę pustą nienawiścią. Nie stać nas na to, żeby to trwało dalej.
Jestem w polityce dla zmiany a nie po to, żeby grzecznie się uśmiechać
- A nie dałoby się lepiej zarządzać tym państwem z fotelu ministerialnego? W tej kampanii wielokrotnie wypominano panu, że nie brał pan odpowiedzialności za państwo. To może trzeba było rozbijać duopol, jak się miało na to szansę i zmieniać Polskę wbrew Tuskowi i Kaczyńskiemu?
- Głosy Razem nie były potrzebne do większości. Wie pan, co mogłem zrobić? Mogłem dostać stanowisko z ładną wizytówką i grzecznie się uśmiechać. Robić dobrą minę do złej gry. Mnie to nie interesuje. Jestem w polityce dla zmiany, a nie dla wizytówki. Nie będę dla osobistej korzyści uśmiechać się i udawać, że jest fajnie.
- A nie jest? Pańscy niedawni koalicjanci z Nowej Lewicy mówią, że koalicja może jest trudna, ale sprawy bliskie lewicy idą do przodu.
- Oceniam to inaczej. Nowa Lewica w grudniu zagłosowała za budżetem, który głodzi publiczną ochronę zdrowia, wydłuża kolejki do lekarza. To uderza w tysiące chorych. Uważam, że pilotaż tego czy innego fajnego rozwiązania w paru firmach nie jest tego warty. Polska się starzeje. Ochrona zdrowia jest na skraju potężnego kryzysu. Wiele szpitali jest zagrożonych bankructwem. A ten budżet to jest zaplanowana katastrofa. To budżet, który nas pcha w stronę prywatyzacji. Politycy Nowej Lewicy zapowiadali, że będą blokować w rządzie szkodliwe plany Tuska. Czas pokazał, że nie mają tam żadnej mocy. Głosując za, podpisują się pod tym.
Nie zgadzam się na słabe państwo!
- Lewica jest w ogóle w Polsce potrzebna, skoro zdecydowana większość kandydatów na prezydenta, idąc za nastrojami społecznymi, chce mniej podatków, mniej państwa, więcej prywatnych strategii przetrwania? Nie minęliście się z tymi nastrojami?
- Tysiące ludzi na spotkaniach Razem dają odpowiedź. Ludzie boją się, że za chwilę kolejne programy lekowe będą wygaszane, że ich krewni będą umierać w kolejce do lekarza, bo nie doczekają się pomocy na czas. Jestem wobec tego rządu w opozycji – bo nie zgadzam się na to, że jeśli ktoś nie ma pieniędzy, to nie będzie miał jak się leczyć. Nie zgadzam się na na rozdawnictwo dla bogatych. Na słabe państwo. I wiem, że osób, które myślą podobnie, jest więcej.
Ludzie się wkurzeni na rząd. Ja też!
- Pańskie sondaże nie wskazują też, by był to pogląd większościowy.
- 10 lat temu już były takie wybory, w których według sondaży Bronisław Komorowski miał dostać 68 proc. głosów, a Paweł Kukiz 1 proc. Ułożyło się nieco inaczej. Kluczowe jest to, kto na te wybory pójdzie, a kto zostanie w domu. Dlatego namawiam wszystkich, którzy chcą prospołecznej Polski, wszystkich tych, którzy liczyli na zmianę, a dziś są rozczarowani rządem - proszę o Państwa głos!
- Ale co realnie głos na pana da wyborcom?
- W wyborach dajemy jasny sygnał: czy godzimy się na Polskę egoizmu i marnego państwa? Czy damy się dalej szantażować PO-PiSowi? Głos na mnie, to głos za tym, żeby wyrwać się z tego szantażu.
- Kandydat z 5-6 proc. poparciem to nie kandydat z 15 proc. Nie żałuje pan, że głosy lewicy rozbiją się w tych wyborach i zamiast silnej lewicy, będzie lewica podzielona?
- Rozumiem, że pyta mnie Pan o Magdalenę Biejat? Proszę pytać ją, dlaczego się na to zdecydowała. Ja nie startuję, żeby bronić wydumanego szyldu „lewicy” tylko ludzi. Dziś tych ludzi krzywdzi rząd, który głodzi ochronę zdrowia. Krzywdzi ich polityka ślepa na to, gdy ludziom żyje się gorzej, drożej, trudniej. Są wkurzeni, kiedy widzą koryciarstwo, aparatczyków w spółkach. Że nic tam się nie zmieniło, poza kolorem legitymacji partyjnej. Ja też jestem wkurzony. Nie będę udawać, że tego nie widzę. Wierzę, że można robić politykę inaczej. Nie trzeba być częścią układu Tuska, ani układu Kaczyńskiego. Stoję i będę stać przy sprawach, w które wierzę i przy ludziach, którym to obiecałem.
Rozmawiał Tomasz Walczak