Adam Lipiński: - Mam dziwne poczucie osamotnienia. Gdy na Ukrainie była pomarańczowa rewolucja, było dużo Polaków, a teraz ich nie ma. Poza politykami PiS ich obecność na majdanie jest symboliczna. Wśród Ukraińców są duże oczekiwania, żeby Polacy zaangażowali się w to, co się dzieje.
- W poniedziałek było chyba spokojniej na ulicach niż w weekend?
- Teraz jest spokojnie, a Ukraińcy są bardzo dobrze zorganizowani. Do tego stopnia, że manifestacje zatrzymują się na czerwonym świetle przed przejściem dla pieszych.
Zobacz też: Ukraina chce do Unii Europejskiej
- Jaka panuje atmosfera wśród manifestantów?
- To jest przede wszystkim rewolucja młodych ludzi. W weekend przemawiałem do pięćdziesięciu tysięcy młodych ludzi na majdanie po występie Rusłany, piosenkarki, która wygrała konkurs Eurowizji. Zakończyła swój występ skandowaniem hasła: "Re-wo-lu-cja! Re-wo-lu-cja!". I w tych okolicznościach ja później przemawiałem. Cały czas tu jestem, rozmawiam z ludźmi i odnoszę wrażenie, że tego już nie można zatrzymać. Zmian na Ukrainie nikt już nie powstrzyma.
- Te zbierające się tłumy wystarczą, by dokonać zmian? Prezydent Wiktor Janukowycz nie będzie miał tu nic do powiedzenia?
- Patrzę wciąż na majdan w Kijowie i on jest cały wypełniony ludźmi, mimo że spadł dziś śnieg. Oczywiście Janukowycz coś tam ma do powiedzenia, może wysyłać na ludzi milicję, pacyfikować ich, ale i tak ich nie zatrzyma. Ci Ukraińcy myślą jak Polacy i chcą podobnie jak Polacy czuć się w Europie. Tego nic nie zatrzyma. Młodzi nie mają jakichś sentymentów sowieckich, dla nich Moskwa to jest zaparcie się cywilizacji. Po co im Moskwa? Oni tego nie chcą.
Adam Lipiński
Wiceprezes PiS