Matki, które czuwają nad swoimi pociechami w koszalińskim szpitalu, podkreślają, że nie wymagają luksusów. Ale warunki, w jakich przyszło im tu żyć, urągają ich godności. W sali, która może ma 20 metrów kwadratowych, wciśniętych jest pięć dziecięcych łóżek oraz pięć materacy dla rodziców. Do tego torby z ubraniami na zmianę i środkami czystości... W maleńkim pokoju po byłym gabinecie lekarskim umieszczono rozpadające się żeliwne wanienki do mycia małych pacjentów.
Do niedawna mamy nie musiały przynajmniej płacić szpitalowi. Teraz noc opiekuna na oddziale kosztuje nawet 21 zł.
Pani Natalia trafiła z synkiem na oddział dziecięcy prawie miesiąc temu. Chłopiec ma zapalenie płuc. Jak wyliczyła kobieta, za pobyt w szpitalnej sali już jest winna ponad 500 zł. Rachunek ciągle rośnie...
- Za kawałek podłogi płacimy, jak za miejsce w hotelu - mówi kobieta. - To niesprawiedliwe! Władze lecznicy nie uważają, że matkom chorych dzieci dzieje się jakaś krzywda.
- Materace, na których śpią rodzice dzieci, spełniają wymogi stawianie przez sanepid - mówi Cezary Sołowij (50 l.), rzecznik Wojewódzkiego Szpitala w Koszalinie. - Robimy duże inwestycje w szpitalu, systematycznie, według planu remontu doczeka się też oddział dziecięcy - obiecuje.
Nie mówi jednak, że rodzice będą tam mogli spać za darmo. Ci zaś apelują do ministra zdrowia. - Panie Arłukowicz, popatrz, jak żyjemy i pomóż nam. Przecież nie wymagamy zbyt wiele...
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail