Prof. Zbigniew Krysiak

i

Autor: East News

Prof. Zbigniew Krysiak: Obecna ustawa nie chroni przed kryzysem

2016-08-04 7:00

"Super Express": - Był pan jedną z osób, którą Andrzej Duda poprosił o przedstawienie pomysłów na rozwiązanie sprawy frankowiczów. Co pan myśli o finalnym efekcie prac urzędników Kancelarii Prezydenta? Frankowicze są bardzo niezadowoleni, twierdząc, że głowa państwa uległa lobby bankowemu. Prof. Zbigniew Krysiak: - Od początku uważałem, że narracja przeciwstawiająca frankowiczów bankom i na odwrót, zaciemnia sprawę. Rozwiązanie sprawy kredytów walutowych nie leży w interesie jednych czy drugich, ale w interesie stabilności sektora bankowego i szerzej - gospodarki.

- Pamiętam, że kiedy rozmawiał pan z nami na początku czerwca, kiedy zespół doradców prezydenta ogłosił swoje pomysły, mówił pan, żeby tę sprawę rozwiązać, potrzeba dwóch rzeczy - przewalutowania kredytów i rozwiązania sprawy spreadów. Tylko tak można zapobiec katastrofie finansowej - przekonywał pan.

- Rzeczywiście, moja propozycja zajęcia się kredytami walutowymi obejmowała kompleksowe podejście do tego zagadnienia. Wychodziła ona z założenia, że główną przesłanką, dla której trzeba by się zająć restrukturyzacją portfela kredytów walutowych, było usunięcie ryzyka kursowego. Nie tylko dlatego, że zagraża ono kredytobiorcom, bo mogą znaleźć się w sytuacji niewypłacalności, ale przede wszystkim jest poważnym zagrożeniem dla sektora bankowego, które może skończyć się upadkiem niektórych banków.

- Fundamentem miało być przewalutowanie kredytów. Tego w prezydenckim projekcie nie ma.

- Oczywiście można założyć, że nie ma ryzyka, że kurs franka istotnie wzrośnie. Przekonywałem jednak, że takie ryzyko jest i to bardzo duże.

- Kiedy frank był po 2 zł, mało kto zakładał, że pewnego dnia będzie kosztował ponad 4 zł.

- Dokładnie. Dlatego nadal uważam, że konsekwentne i kompleksowe rozwiązanie jest potrzebne, by uniknąć takiej oto sytuacji, że kurs franka rosnąc do kolejnych rekordowych poziomów sprawi, że coraz więcej kredytów zaciągniętych w tej walucie będzie niespłacanych. A to prosta droga do kryzysu gospodarczego. Jeśli jednak ktoś przymyka na to oko i uważa, że takiego zagrożenia nie ma, to w ogóle nie powinniśmy zajmować się tworzeniem jakiejkolwiek "ustawy frankowej".

- Rozumiem, że ograniczenie się do zwrotu spreadów, które zakłada ustawa, poza chwilową ulgą dla kredytobiorców niczego nie rozwiązuje?

- Nie chciałbym recenzować efektów pracy twórców tej ustawy. Chciałbym za to zwrócić uwagę, że Kancelaria Prezydenta zapowiedziała, że przygotowana ustawa to dopiero początek działań, które mają prowadzić do eliminacji zagrożenia ryzykiem kursowym.

- Temu ryzyku można zapobiec wyłącznie przewalutowaniem kredytów, a ta sprawa została odłożona ad Kalendas Graecas. Można się spodziewać, że poczekamy, aż sprawa sama się rozwiąże, kiedy ludzie pospłacają już kredyty frankowe.

- Mogę powiedzieć tylko tyle, że racjonalnego zarządzania ryzykiem nie można odkładać. W wersji, którą proponowałem, rozwiązanie tego problemu zamykało się w perspektywie dwóch lat. W zarządzaniu ryzykiem określenie takiej perspektywy daje możliwość pozyskania instrumentów zabezpieczających. Teraz nie wiem, jaka jest perspektywa, więc żyjemy w ogromnej niepewności. Nie zgadzam się ze stanowiskiem Związku Banku Polskich i niektórych ekonomistów, że oto nastąpił oddech i mamy dobre rozwiązanie. A to może się okazać tylko ciszą przed burzą.

- Jak ten scenariusz katastrofy miałby wyglądać?

- Proszę zwrócić uwagę choćby na to, co działo się przy okazji Brexitu. Sam w sobie nie jest aż tak znaczącym wydarzeniem z punktu widzenia stabilności rynków finansowych. A jednak zmienił kurs franka o kilkanaście groszy. Dla klienta, który ma kredyt na poziomie 300 tys. zł, oznacza to stratę z tytułu tego kursu na poziomie ok. 10 tys. zł. Przy takim samym kredycie zwrot ze spreadów zakładany przez ustawę będzie niewiele większy.

- A to tylko, jak sam pan mówi, niezbyt istotne wydarzenie.

- Właśnie. Jeśli doszłoby do znacznie poważniejszego, fundamentalnego załamania rynków finansowych, kurs franka powędrowałby znacząco w górę. W modelu, który przygotowałem, już przy kursie 4,5-5 zł znacząco wzrosłaby niewypłacalność kredytobiorców.

- Wtedy nawet zwrot spreadów nic nie pomoże?

- Dokładnie. Jeśli już przy nich jesteśmy, to chciałbym zwrócić uwagę na pewien zasadniczy mankament zapisów, które ich dotyczą. w projekcie ustawy zapisano, że zwrot spreadów nie może przekraczać kwoty 350 tys. zł. Jednocześnie mówi się w nim, że samo stosowanie spreadów było nielegalne. Skoro tak, to czemu to ograniczenie kwotowe? Czemu nie uznaje się, że każdy kredytobiorca ma prawo do zwrotu całości nielegalnych spreadów? Widzę tu duży problem prawny. Jeśli to nie zostanie rozwiązane, można spodziewać się masowych pozwów do sądów. Z tego autorzy ustawy muszą zdawać sobie sprawę.

Zobacz: Skowron: Odp... się od Powstańców!