Przyznam, że wprawiła mnie ta propozycja w stan lekkiego osłupienia, bo sprowadza się ona ni mniej, ni więcej, tylko do wyciągnięcia z państwowej kasy dodatkowych kilkuset milionów złotych w momencie, kiedy wszyscy trąbią o nadciągającej drugiej fali kryzysu i w czasie gorączkowych poszukiwań oszczędności. W chwili, kiedy rząd szykuje się do likwidowania przywilejów emerytalnych, podnoszenia wieku emerytalnego, zamraża progi podatkowe, a być może będzie podnosił podatki, Kościół lekką ręką sięga do budżetu. Niestety, episkopat nie odpowiedział na zasadnicze pytanie - komu należy tych kilkaset milionów zabrać. Bo żeby dać, to trzeba komuś zabrać. Może podczas następnego posiedzenia udzieli nam odpowiedzi na to pytanie.
Propozycja episkopatu jest w mojej opinii nie tylko niemoralna, ale też zaszkodzi samemu Kościołowi. Ewentualna dyskusja w parlamencie nad stosownym projektem będzie wodą na młyn dla radykalnych środowisk antyklerykalnych. Tak oto episkopat wzmocni, i tak już silnego, Palikota.
A na koniec kilka liczb.
90 mln zł - to pieniądze z budżetu na Fundusz Kościelny. Ponad miliard złotych - to koszt utrzymania (pensje + składki) ponad 40 tys. katechetów. 25 mln zł - to koszt utrzymania wojskowych ordynariatów polowych. 10 mln zł - to koszt utrzymania 1,5 tysiąca kapelanów. 280 mln zł - to koszt dotowania katolickich uczelni. 110 mln zł - to dotacja na budowę świątyni Opatrzności Bożej.