"Super Express": - Sejm przyjął ustawę o likwidacji 30-krotności ZUS, czyli zwiększeniu składki dla ludzi powyżej pewnego progu zarobków. Jak odnosi się pan do tej nowej rzeczywistości, w której niebawem przyjdzie nam żyć?
Cezary Kaźmierczak: - Czy przyjdzie nam żyć, to się jeszcze okaże, ustawa na razie nie weszła w życie. A odnoszę się do pomysłów PiS bardzo krytycznie.
- Dlaczego?
- Ustawa ta to ewidentne i oczywiste złamanie obietnicy wyborczej przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. Wszyscy słyszeliśmy w 2015 r. obietnicę, że żadnych podwyżek podatków nie będzie. A tu jest podwyżka, i to szkodliwa. Bo mówi się, że wszystkie podatki są szkodliwe, tylko jedne mniej, drugie bardziej. Więc najbardziej szkodliwe jest opodatkowywanie pracy. Bo z pracy powstaje dobrobyt całych narodów. Ziemia nieożywiona pracą jest martwa. Podobnie nieożywiony pracą kapitał. To z pracy powstały Hongkong i Stany Zjednoczone. Jej opodatkowanie jest najgorszą możliwą rzeczą.
- Kto najbardziej zyska, a kto straci na nowych zasadach naliczania składki ZUS?
- Ta ustawa przede wszystkim uderzy w klasę średnią, która dopiero się rodzi i na starcie otrzymuje cios. Najgorsze skutki przyniesie to w sektorze publicznym, gdzie specjaliści już teraz zarabiają jedną trzecią tego, co zarobiliby w sektorze prywatnym. Jeśli teraz ich się dodatkowo opodatkuje, to już naprawdę nie wiem, kto będzie pracował w państwowych instytucjach. Człowiek odpowiedzialny za cyberbezpieczeństwo państwa ma zarabiać tyle, co kierownik działu w dyskoncie. To jakiś dramat.
- Czy faktycznie dzięki ustawie zyskają najlepiej zarabiający prezesi spółek Skarbu Państwa, bo po raptem kilku latach zyskają prawo do wysokiej emerytury?
- Tak, oni mogą sobie po prostu podnieść pensje, więc wyższych kosztów nie odczują, a emerytura w przyszłości będzie wysoka.
- Jest jeszcze jedna kwestia. Rząd argumentuje wyższe składki ZUS potrzebą pozyskania dodatkowych miliardów dla budżetu. Jednocześnie przedstawiciele rządu cały czas przekonują, że sytuacja ekonomiczna jest bardzo dobra, zresztą świadczą o tym też różne dane i rankingi. W takim razie, skoro jest tak dobrze, to czemu jest tak źle, że trzeba decydować się na taki krok?
- To pytanie do rządu raczej, nie do mnie. Ale faktycznie można odnieść takie wrażenie, że optymistyczne dane i jeszcze bardziej optymistyczne prognozy rządowych ekspertów były mocno przesadzone, a sytuacja ekonomiczna jest trudniejsza, niż przedstawiano.
- Czy przedsiębiorcy zamierzają podnieść jakiś protest przeciwko tym rozwiązaniom?
- Ja protestuję nie jako przedsiębiorca, ale jako obywatel. Bo polscy przedsiębiorcy mają ponad sto lat tradycji i doświadczeń w walce z systemem. Firmy z nową ustawą sobie w jakiś sposób poradzą. Zdecydowanie gorzej będzie w sektorze państwowym, bo w rządowych instytucjach braknie specjalistów. No i wśród średniozamożnych pracowników. Jak można z jednej strony zachęcać ludzi do powrotu z emigracji do Polski, a na przywitanie "częstować" tych ludzi dodatkowym podatkiem? Efekt będzie dokładnie odwrotny - Polacy nie wrócą z emigracji, a bardzo wielu ludzi wyjedzie za granicę. Najbardziej martwię się o specjalistów, których zabraknie zarówno w firmach prywatnych, jak i państwowych instytucjach. To bardzo niebezpieczne zjawisko. Przedsiębiorcy sobie poradzą, bo do różnych działań są już przyzwyczajeni.
ZOBACZ TAKŻE: Zdaniem redaktora: Po co Kaczyńskiemu premierostwo?