Już na starcie nowej kadencji Sejmu okazało się, że są posłowie Platformy, których przerasta przyciśnięcie właściwego guzika we właściwym momencie. Mają przed sobą raptem cztery guziki. I jak się okazuje, to wciąż za dużo. Byłem kiedyś świadkiem eksperymentu, w którym szympansy bardzo szybko nauczyły się przyciskać właściwy przycisk w celu otrzymania nagrody. Też mając przed sobą cztery przyciski. I robiły to bez dyscypliny partyjnej i szefa klubu.
Po chwili okazało się, że PiS mając większość w Sejmie, potrafi oddać mniej głosów i głosowanie trzeba „anulować, bo przegrają”. Wygląda na to, że PiS mając upragnioną większość konstytucyjną potrafiłby samych siebie postawić przed Trybunałem Stanu. A może i skazać. Bezpieczniej dla was, że jej nie macie. Bezpieczniej dla nas, że Polska nie ma jednak broni atomowej.
W sytuacji zwarcia PiSu z Platformą nadzieją dla wielu wyborców miała być Lewica. Do pewnego momentu też wydawało mi się, że mają sporo do wygrania. Nie wykluczałem, że za trzy lata głównym ugrupowaniem opozycji będzie właśnie Lewica, a PO zaciuka się w tej swojej odwiecznej wojnie Tuska ze Schetyną. Tyle, że posłanki lewicy okazują się święcie przekonane, że wybrano je do Sejmu po to, żeby walczyły z męskimi końcówkami.
Drogie panie... pogadajcie z waszymi sąsiadkami, siostrami, matkami i babciami. Zapytajcie je jakie tak naprawdę mają realne problemy w ich codziennym życiu. I przestańcie zajmować się pierdołami.
Prof. Bralczyk powiedział niedawno, a on wie to chyba najlepiej, że poprawną, żeńską formą w języku polskim o którą walczycie jest słowo „poślica”. Życzę wam, żebyście się opamiętały i zajęły czymś naprawdę istotnym. Żeby po czterech latach obecności w Sejmie wasi wyborcy jednak tak was nie nazywali. Albo jakoś podobnie.