- Jesteśmy na etapie rozmów. Wszystkie nasze ciała statutowe tę propozycję poparły. Wiem, że przychylni jej są też politycy opozycji oraz część przedstawicieli związków pracodawców. Propozycja Solidarności jest po prostu zła, niespójna i niekonsekwentna. Wystarczy tylko spojrzeć, jak sami autorzy składają coraz to kolejne poprawki do własnej inicjatywy - mówi nam Szumlewicz. Wedle projektu OPZZ stawki za pracę w niedzielę byłyby dużo większe niż w pozostałe dni. Przykładowo pracownik zarabiający minimalną płacę godzinową (13 zł brutto) w niedzielę dostawałby 32,5 zł. Analogicznie byłoby w przypadku pracy na etat. - Jeżeli mówimy o pracy w niedzielę, nie powinniśmy wybierać tylko jednego zawodu, a lekceważyć całą resztę. Bo przy propozycji Solidarności będzie to wyglądało tak, że pracownicy handlu w wolne niedziele będą na przykład chodzić do kawiarni, gdzie obsługiwać ich będą marnie wynagradzani pracownicy tej kawiarni. To nie jest sprawiedliwe - tłumaczy Szumlewicz.
Eksperci są przychylni tej idei. - Moim zdaniem to bardzo dobry pomysł z ekonomicznego punktu widzenia. Obecnie przecież mamy do czynienia z rynkiem pracobiorcy. Jest problem z pozyskaniem pracowników, więc myślę, że choćby dlatego takie rozwiązanie ma sens - uważa ekonomista Marek Zuber (45 l.).
ZOBACZ: NBP alarmuje: rynkowi pracy zagraża niższy wiek emerytalny. Pomogą imigranci?