Antoni Macierewicz powołał podkomisję smoleńską w lutym 2016 r. Padały argumenty, że instytucje państwowe, które wcześniej badały katastrofę smoleńską, nie dopełniły swoich obowiązków. Od tej pory z podkomisji odchodzili kolejni eksperci, jej prace się wydłużają, a efektów nie widać. Nie przeszkadza to jednak, by podkomisja miała do dyspozycji wielomilionowy budżet. W 2017 r., jak wynikało z informacji MON w lutym, miało być 2 mln zł. Ostatecznie może być to kwota trzykrotnie wyższa. - Na ten rok zabudżetowano środki na podkomisję smoleńską w wysokości 6 mln zł, podobnie będzie na 2018 r. Ale wydano do tej pory 2 mln zł na podkomisję i na przyszły rok jest podobny plan. Na pewno środki nie zostaną wykorzystane w całości - mówi nam wiceminister obrony Michał Dworczyk.
Opozycja bije na alarm. - Komentując temat milionów na podkomisję smoleńską, na usta cisną się tylko niecenzuralne słowa... Gdyby coś takiego wydarzyło się w czasach rządów PO, PiS nazwałby to złodziejstwem. To wykorzystywanie pieniędzy publicznych do nabijania kasy naciągaczom, bo trudno inaczej się wyrażać o członkach tej podkomisji - komentuje ostro rzecznik PO Jan Grabiec (45 l.).
Zobacz: 20-latek ZNISZCZYŁ płytę ofiar katastrofy smoleńskiej. Trafi za kraty na 5 lat? [ZDJĘCIA]
Czytaj: Ekshumacja smoleńska. Otworzyli grób prezydenckiego tłumacza
Sprawdź: Ekshumacje smoleńskie. TYLKO w 14 trumnach były właściwe szczątki