Tomasz Walczak

i

Autor: Piotr Grzybowski Tomasz Walczak

100 proc. postojowego dla górników. "Nie zazdrośćcie im, bierzcie z nich przykład" - pisze Tomasz Walczak

2020-06-09 7:39

Fatalna sytuacja epidemiczna w śląskich kopalniach zmusiła rząd do wstrzymania pracy w wielu z nich. Wicepremier Sasin zapowiedział, że górnicy w czasie postojowego otrzymają 100 proc. wynagrodzenia. Jak to, zapytacie Państwo, dlaczego górnicy, dlaczego nie wszyscy? Nam przecież pensje obniżyli. I macie prawo być wściekli, ale rząd wie, że wam może pozwolić obciąć pensje. A górnikom nie. Dlaczego?

Górnicy co prawda od czasów komunizmu cieszą się szczególnymi względami władz, ale w III RP ich pozycja nie wynikała z propagandy władz. Oni sobie wysokie pensje i strach każdej władzy wywalczyli. W górnictwie działają najprężniejsze związki zawodowe, które potrafią, gdy trzeba, wyjść na ulice, zorganizować w Warszawie wielotysięczne demonstracje. Potrafią ostro walczyć o swój interes i nawet jeśli godzi to w poczucie estetyki społecznych arbitrów elegancji, to żadna władza nie chce, by wściekli górnicy palili im pod gmachami ministerstw opony. Źle taka wściekłość w wygląda w mediach. Jednym słowem, siła górniczych związków i ich wyjątkowa determinacja w obronie swoich interesów potrafią wystraszyć każdą władzę, bo żadna nie chce pokazać, że pod jej rządami są jakieś nierozwiązane problemy społeczne. Wszyscy mają być szczęśliwi. A szczęśliwi ludzi przecież nie protestują.

Powiedzą Państwo, no dobrze, ale przecież są zatrudnieni przez państwo, to mają więcej odwagi, by protestować. Ale co z urzędnikami? W jednej z kilku wersji „tarczy antykryzysowej” rząd zapisał, że łatwo będzie ograniczać zatrudnienie w administracji państwowej. Dlaczego to zrobili? Bo władze wiedzą, że urzędnicy nie są siłą, która może zebrać się i głośno wyrazić swoje oburzenie.

Większość z nas jednak pracuje w sektorze prywatnym. Z wielu względów „uzwiązkowienie” jest tam niewielkie, związki najczęściej niezbyt silne. Nie ma więc presji na rządzących, by przyjmowali rozwiązania, które będą brały pod uwagę interes zatrudnionych w sektorze prywatnym pracowników. W takiej sytuacji łatwiej działać w interesie biznesu, którzy jest lepiej zorganizowany i ma większy lobbystyczny wpływ na rządzących. Brakuje równowagi, jaką zapewniliby zorganizowani w związki pracownicy, których bez tego w ten sposób łatwiej ignorować przy stanowieniu prawa. Nawet jeśli pracownicy są wściekli, to ich indywidualny gniew nie ma takiego znaczenia politycznego. Dlatego zamiast zazdrościć górnikom, warto brać z nich przykład.