"Super Express": - Platforma zaproponowała zmiany w prawie karnym - do dwóch lat więzienia za nawoływanie do nienawiści z powodu różnic politycznych czy orientacji seksualnej.
Prof. Zbigniew Ćwiąkalski: - Nie jestem entuzjastą tego pomysłu. Istnieje już kara za nawoływanie do przestępstwa. Znieważanie czy pomawianie kogoś może być dochodzone w ramach Kodeksu cywilnego. Doraźne zmiany w Kodeksie karnym, tak szczegółowe, nie są dobre.
- Kara finansowa za znieważenie - nie ma sprawy. Co pan myśli o karze więzienia za słowo? Pomysł zgłasza partia rządząca w XXI wieku, w Europie...
- Też mam z tym problem i jestem przeciwko. Jeszcze w 2008 r. zaproponowałem rezygnację z kary pozbawienia wolności za znieważenie i pomówienie. Niestety, posłowie zdecydowali się ją pozostawić. Wśród prawników nie jestem odosobniony.
- Załóżmy, że ten przepis pojawi się w kodeksie. Będzie to zapis martwy czy raczej niebezpieczny i pojawią się dziwne wyroki?
- Zazwyczaj prokuratura będzie raczej umarzała sprawy ze względu na znikomą szkodliwość społeczną. To nie jest dobre, ponieważ uczy lekceważenia prawa i jego przepisów. Nie można tworzyć prawa doraźnie, tylko systemowo. Tymczasem u nas od momentu uchwalenia Kodeksu karnego uchwalono aż 60 zmian. Jeden z paragrafów nowelizowano tak, że jedna zmiana weszła w życie 1 stycznia 2012 r., a kolejna, odnośnie do tego samego przepisu, dzień później, 2 stycznia!
- Poza tą ustawą premier powołał do życia Radę ds. Przeciwdziałania Dyskryminacji Rasowej, Ksenofobii i Nietolerancji. W jej skład wchodzą politycy rządu...
- Kolejna rada, która zapewne na początku się zbierze, a później zaprzestanie działalności. Nie bardzo wiem, w której z wymienionych w jej nazwie kwestii miałaby ona pomóc.
Prof. Zbigniew Ćwiąkalski
Były minister sprawiedliwości w rządzie Tuska