Koalicja rządząca posiada w Sejmie pewną większość i może realizować kolejne punkty swojego programu nie oglądając się na opozycję. Zawsze po zmianie władzy z szuflad wyjmowano przygotowane już projekty ustaw, które stawały się obowiązującym prawem. W 2002 roku SLD na takim etapie, na którym jest teraz koalicja KO, PSL, PL2050 i Lewicy, przyjęło już 38 ustaw, PiS w 2016 miało ich 39. Nawet PO-PSL w 2008 mogło pochwalić się niemal dwa razy lepszym wynikiem niż obecny.
- Mało tych ustaw szczególnie w kontekście stu konkretów na sto dni. Teraz mówią, że to była tylko przenośnia. Donald Tusk i sejmowa większość skupili się na igrzyskach, czyli rozliczaniu naszych rządów za pomocą komisji śledczych – wyjaśnia Marek Ast (66 l.) z Prawa i Sprawiedliwości. Tymczasem Marta Wcisło (55 l.) z Koalicji Obywatelskiej twierdzi, że w legislacji nie chodzi o ilość, tylko o jakość. - Poza tym nie ma już obradowania w nocy, nie przyjmowania ustaw w trzy godziny po ich przedłożeniu. Są za to konsultacje społeczne przy wielu projektach, a to wymaga czasu – wyjaśnia posłanka rządzącej większości.