Pisowska ferajna
Dobrych kilka minut majestat Rzeczypospolitej zaklęty niczym piękna księżniczka w żabie, w ciele Andrzeja Dudy, kazał przybyłemu na spotkanie z nim premierowi Tuskowi czekać „na audiencję”. To znany obyczaj Putina, który też każe czekać swoim gościom, żeby mieli czas zrozumieć, jaki zaszczyt na nich spływa. Nasz Putinek jednak tak już ma, że jakkolwiek się nadmie, to wychodzi na opak.
W tym przypadku Duda usłyszał, że coś, co dla niego jest tak zwaną praworządnością i terrorem praworządności, jest celem głównym, do którego dąży koalicja rządowa. Nic gorszego nie mógł usłyszeć. Dla środowiska PiS „praworządność”, to spełnienie najczarniejszego snu. W tej grupie są także prokuratorzy Ziobry. Jakiż strach musiał na nich paść, skoro o obronę proszą pogardzaną przez nich Komisję Europejską. Jednocześnie z-ca Prokuratora Krajowego grozi Ministrowi Sprawiedliwości doniesieniem do prokuratury o rzekomym bezprawiu, którego on się dopuszcza.
„W ciągu 26 lat swojej pracy w prokuraturze nigdy nie pomyślałem, że będę składał wniosek na swojego szefa”, oznajmił w telewizji. Rzeczywiście – nie było słychać jego protestów, gdy Ziobro chciał wsadzić do więzienia Edwarda Mazura, bo bardzo mu pasowało, żeby był on mordercą gen. policji Marka Papały. Gdyby sędzia sądu ekstradycyjnego w USA nie zrobił z dowodów na „zbrodnię” Mazura siekaniny, to kto wie, jak by to się skończyło.
Ziobrowi prokuratorzy nie protestowali też, gdy ich szef łamał karierę i życie znanemu chirurgowi oskarżając go o morderstwo, nie protestowali, gdy łamał kariery kardiochirurgom, którym nie udało się uratować jego ojca, nie protestowali, gdy lipne oskarżenia w tzw. „aferze węglowej” doprowadziły do śmierci posłanki SLD Barbary Blidy.
Sam Duda zaś podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos spotyka się dziś z komisarz ds. praworządności Věrą Jourovą. Tą samą panią komisarz, którą tak często postponowali podważając jej pozycję w UE. Teraz Duda prosi komisarz Jourovą o pomoc w obronie PiS-owskiego „systemu prawnego”. Coś mi jednak podpowiada, że PiS-owska ferajna realnie może tylko liczyć na panią Przyłębską „odkrycie towarzyskie” Kaczyńskiego, panią Manowską przyjaciółkę prezydenta Dudy i na Krystynę Pawłowicz, partyjną koleżankę odspawanego od stanowiska Prokuratora Krajowego Dariusza Barskiego, kuma Ziobry. Ona jedyna zresztą poza towarzyskimi wzbudza jeszcze emocje innego rodzaju, jest obiektem westchnień zaklętych w pieśni. Jak to szło? … „Wdzięk sarenki gracja łani mózg jak u doktora praw, tylko takiej właśnie pani mógłbym wyznać swoją law” *
*Z Kabaretu Pod Wydrwigroszem