Historia Walusia jest już nieco zapomniana. Przypomnijmy: ten zarobkowy emigrant z fali uchodźczej w 1981 r. w RPA na życie zarabiał, jako kierowca ciężarówki. Był członkiem Afrykanerskiego Ruchu Oporu (AWB), organizacji uznawanej za neonazistowską, przeciwstawiającą się likwidacji apartheidu w RPA. „Apartheid był doktryną społeczno-polityczną opartą na prawach, które pozwalały białej mniejszości rządzącej w Afryce Południowej na segregację, wyzyskiwanie i terroryzowanie ludności czarnoskórej oraz Azjatów i ludzi rasy mieszanej, stanowiących większość społeczeństwa (…). Symbolem walki z apartheidem w Republice Południowej Afryki był Nelson Mandela. Dla swej działalności zyskał on poparcie społeczności międzynarodowej…”. Mandela został prezydentem RPA w 1994 r. Trzy lata wcześniej, 10 kwietnia 1993 r., Waluś zastrzelił Chrisa Haniego, lidera Południowoafrykańskiej Partii Komunistycznej i Umkhonto we Sizwe, zbrojnego skrzydła Afrykańskiego Kongresu Narodowego, któremu przewodził Mandela. Waluś przyznał, że zabił Haniego, bo chciał powstrzymać demontaż apartheidu.
Waluś w czasie odsiadki składał wnioski o przedterminowe zwolnienie. Po raz ostatni wnioskował o to w grudniu 2021 r. O tym, że Polak wyjdzie na wolność poinformował (21 listopada) prezes Trybunału Konstytucyjnego RPA. Walusia zatrzymano w godzinę po tym, jak zastrzelił Haniego przed jego domem. Nie stawiał oporu, uznał się za męczennika ruchu z którym ideologicznie się identyfikował. Sąd skazał go na karę śmierci, ale po tym, jak w 1994 r. Mandela został wybrany na prezydenta, sąd zamienił mu stryczek na dożywotnie więzienie.