Od kilkunastu dni w PiS trwa dramatyczna walka z czasem o przeciągnięcie posłów Porozumienia, którzy są krytyczni wobec wyborów korespondencyjnych planowanych na 10 maja. Sejmowa większość wisi na włosku! - Jeśli się nie uda, nasza większość runie jak domek z kart i wybory padną, a prezes się wścieknie – mówi nam ważny polityk z otoczenia Jarosława Kaczyńskiego. Jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie, wysłannicy prezesa PiS w sprawie poparcia ustawy rozmawiali m.in. z posłem Porozumienia Andrzejem Sośnierzem. Ale nic nie wskórali. - Nie doprowadzimy do wyborów 10 maja. Będziemy przeciwko tym wyborom, ja zagłosuję przeciw, ale liczymy się z tym, że nie wszyscy z Porozumienia mogą podzielać moje zdanie. Pojawiają się jakieś inne terminy wyborów, na przykład 17 czy 23 maja. Jeśli będą to wybory mieszane, należy to przedyskutować. Ale uważam, że trzeba wprowadzić stan klęski żywiołowej i przełożyć wybory! - zaznacza w rozmowie z nami Sośnierz.
Takie deklaracje mocno irytują ważnych polityków PiS. - Apeluję o nierozbijanie naszego rządu. Bardzo nam zależy, żeby kontynuować dobrą zmianę dla Polski i bardzo bym chciał, żeby posłowie Porozumienia zagłosowali zgodnie z naszymi ustaleniami, czyli poparli ustawę o głosowaniu korespondencyjnym 10 maja – mówi „SE” wicemarszałek Senatu z PiS Stanisław Karczewski (65 l.).
Eksperci nie mają wątpliwości, że PiS czeka bardzo ciężki czas. - Gowin w swoim czasie rozbijał PO, a dziś rozbija obóz PiS. Pytanie, jak to się wszystko skończy. Być może czekają nas wcześniejsze wybory parlamentarne – komentuje nam prof. Kazimierz Kik (73 l.), politolog.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj