Nie, nie, nie u nas, tyko we Francji i w Ameryce. I to na rok przed mającymi się tam odbyć wyborami prezydenckimi.
Najpierw Paryżem wstrząsnęła afera szefa Międzynarodowego Funduszu Walutowego, socjalisty stanowiącego realne zagrożenie dla reelekcji Nicolasa Sarkozy'ego, a teraz ten ostatni może sporo stracić na sypialnianym skandalu. Atrakcyjna pani - była gubernator Alaski Sarah Palin, której republikańska gwiazda zabłysła w czasie poprzednich prezydenckich wyborów w Stanach, ikona purytańskiej konserwatywnej, białej Ameryki nie dość, że jest oskarżana o wciąganie kokainy i sypianie z wieloma mężczyznami, to jeszcze były osobisty ochroniarz ocenia jej kompetencje polityczne jako właściwie nieistniejące. W niewyszukany sposób mówi o niej jak o gospodyni domowej, która przez przypadek stała się gubernatorem. I pomyśleć, że miała jeszcze jakiś czas temu realne szanse, by zostać pierwszą kobietą - prezydentem Stanów Zjednoczonych.
Jeśli rok przed wyborami w obu krajach już zaczęto używać takich metod walki politycznej, to co czeka biednych wyborców w najbliższej przyszłości? Na tym tle Polska jawi się jako kraj wzajemnie szanujących się polityków i wyborców, z obrzydzeniem odżegnujących się od zaglądania w życie prywatne i przeszłość partyjnych liderów, a żądających jedynie merytorycznej dyskusji i szczerego powiedzenia "co z tą Polską i Unią Europejską?".
Największym skandalem ostatnich polskich wyborczych dni jest włamanie się do poczty e-mailowej posłanki Kempy nie po to, by szukać tam śladów erotycznych wyznań - znając bowiem pryncypialność i zasady owej zacnej kobiety trud to nadaremny - ale, by sfałszować jej rezygnację ze startu w wyborach. Złe języki plotą, że to umiejętna akcja promocyjna pani Kempy, ale ja w to nie wierzę.
Kościół, zamiast agitacją polityczną, zajął się walką z artystą Nergalem, który zakończył właśnie gorący romans z popularną Dodą i jest podobno najświeższym wcieleniem szatana. I do tego pokazywanym w pachnącej święconą wodą telewizji publicznej. Lider zespołu Behemoth, jak twierdzą różne zazwyczaj dobrze poinformowane źródła, obiecał, że w podzięce za taką promocję uda się na pielgrzymkę w jakieś odpowiadające mu sławą miejsce.
A teraz całkiem poważnie - spotykam się z wieloma ludźmi, tak jak przedwczoraj w Gdyni i Gniewinie, którzy rzeczywiście z zatroskaniem pytają o losy naszego kraju i Europy, bo wiedzą, iż ich osobiste powodzenie od tego zależy. Wielu z nich w referendum przed wstąpieniem Polski do UE głosowało "za". Dzisiaj chcą wiedzieć, jak tę szansę wykorzystaliśmy i czy rzeczywiście przed zjednoczoną Europą rysuje się widmo kryzysu, rozpadu i głębokiej recesji gospodarczej. Nie straszę ich kolejną wojną i rozruchami. Nie opowiadam, że trzeba gotować się na emigrację z kraju i z Europy za Wielką Wodę i tam prosić o zieloną kartę, tak jak radzą niektórzy przedstawiciele obecnej władzy. Zbyt wielu młodych Polaków już opuściło rodzinny kraj. Trzeba wszystko uczynić, by w ich ślady nie poszli następni, lecz by tak się stało, trzeba działać. Nie tylko trwać w cieniu dobrych - jak na razie - sondaży.