Władimir Putin pojawił się z wizytą w Mongolii, gdzie prowadzi rozmowy dotyczące budowy gazociągu transportującego 50 miliardów metrów sześciennych gazu ziemnego z regionu jamalskiego do Chin w ciągu roku.
Co ciekawe, ten kraj jest jednym z 124 państw-sygnatariuszy Statutu Rzymskiego, które uznają jurysdykcję Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze. To oznacza, że prezydent Rosji może zostać tam aresztowany i oddany do Hagi, gdzie zostałby osądzony za zbrodnie w Ukrainie.
Władze Mongolii zapewniały jednak, że Władimir Putin nie powodów do obaw podczas swojego pobytu w stolicy tego kraju, a Międzynarodowy Trybunał Karny nie może zmusić żadnego państwa do aresztowania danej osoby. Sprawę skomentowała ekspertka ds. międzynarodowego prawa karnego, prof. Karoliny Wierczyńskiej.
- Może być tak, że Mongolia po prostu tego nakazu aresztowania nie wykona. I nic szczególnego jej się nie stanie - powiedziała w rozmowie z Radiem Zet. - Oczywiście, prawdopodobieństwo jest bardzo niskie, ale pamiętajmy też, że między tym, co mówią politycy - czyli że Putin jest bezpieczny - a tym, co robią sądy, jest jednak różnica. Być może jakiś sędzia w Mongolii zechce wykonać nakaz aresztowania - dodała.
Tak naprawdę jedyną konsekwencją, jaką może ponieść Mongolia jeśli nie zdecyduje się na aresztowanie Władimira Putina, to potępienie przez opinię publiczną z całego świata, co może mieć mniejsze znaczenie dla Mongolii niż korzyści ekonomiczne.