Wiktor Świetlik

i

Autor: Piotr Piwowarski

Wiktor Świetlik: Stołeczek dla pawianów

2015-03-13 13:38

Wielką cechą ludzkości jest to, że potrafi ciągle sięgać dalej niż wydaje się to możliwe. Pod koniec lat 50. twierdzono choćby, że gdy w biegu na 100 metrów zostanie osiągnięty wynik 10 sekund to już niemożliwym dla człowieka będzie go pobić. Powiedzcie to tym wszystkim Jamajczykom, którzy kilka lat temu bili kolejne rekordy i Usainowi Boltowi, który w 2009 roku zbliżył się do dziewięciu i pół sekundy.

Nie inaczej jest w polityce. Wydaje się, że osiągnęliśmy szczyty, przeskoczyliśmy najwyższą poprzeczkę, a tu pojawia się niedościgniony nowy champion. Takimi championami są radni Platformy z miasta Radom – absolutni liderzy w czołobitności wobec władzy.

W końcu, wydawało się, że mamy rekord. I że ustanowili go dziennikarze. Monika Olejnik wychodząca z własnego studia, kiedy niegrzeczny Zbigniew Ziobro źle się wypowiadał o prezydencie; Tomasz Lis jak zawsze na tropie wrogów karmiącej go władzy; szacowne redaktorstwo z mediów publicznych składające deklaracje w stylu „wszyscy my, którzy pana prezydenta popieramy”. Medialni celebryci z zapałem wykazujący, że „prezydent jest świetnym mówcą” albo jaki to jest „światowy” i „nowoczesny”, choć na oko równie dobrze, można by przekonywać, że Jarosław Kaczyński nadaje się do gry w koszykówkę.

Jednak wszystko to blednie, okazje się banalne, nie robi wrażenia na tle absolutnych mistrzów. Radomskich radnych, którzy przerwali sesję by wyjść z ratusza i pokłonić się przejeżdżającemu bronkobusowi – pustemu autobusowi z wizerunkiem prezydenta Komorowskiego na zewnątrz. Tego by Łukaszenko u siebie nie wymyślił, a oni tak sami, z własnej nieprzymuszonej woli, z własnej inicjatywy. Prawdziwi mistrzowie. Uroczyście witali pusty autobus oddając hołd portretowi jak egipskie pawiany ze świątyni Ramzesa II modlące się do Słońca. Bez wstydu, bez żenady, z zapałem.
Powstaje trudne pytanie. Czym to przebić? Przecież każdy rekord jest do pobicia, ale ten jest naprawdę wybitny. Czy utrwalać w granicie każdy ślad prezydenta, czy składać mu całopalne ofiary? Przede wszystkim przydałaby się jakaś relikwia. I jest taka. Proponuję, by wybitny przyjaciel gospodarki cypryjskiej, a zarazem dobry znajomy prezydenta, Jan Kulczyk, zakupił od japońskiego parlamentu stołeczek, po którym nasz wielki mąż stąpał. Umieścimy go w jakimś sanktuarium, a każdy Polak w swoim domu będzie przetrzymywał kopię owego stołeczka i jej oddawał hołd pod nieobecność prezydenta.