Wiktor Świetlik: Hodowla małpek, czyli parytety

2011-07-14 4:05

Właśnie usłyszałem, że w kampanii SLD ważną rolę ma odegrać kwestia kobiet, czyli parytetów, jak je nieładnie niektórzy nazywają. Otóż, Drogie Panie, nie dajcie się. Parytety to ściema. Ale najpierw może o kobiecie, która mogła odegrać największą rolę w dziejach świata. W książce "Bitwa o Anglię" Stephena Bungaya opisana jest wizyta Churchilla wraz z żoną w bazie lotniczej na początku wojny.

Lotnicy zaprowadzili państwo premierostwo do jednego z samolotów, który właśnie oczekiwał na start z odbezpieczoną bronią. Churchilla najbardziej zaciekawiły karabiny maszynowe myśliwca i zaczął zaglądać w ich lufy. W tym czasie Clementine Churchill, szczebiocząc "do czego to służy", wdrapała się do kabiny pilotów i zaczęła bawić się mechanizmem spustowym. Gdyby nie refleks dowódcy bazy, który chwycił panią premierową za rękę, losy wojny mogłyby potoczyć się zupełnie inaczej.

Kto wie - gdyby już jesienią 1939 roku pani Churchill przypadkowo odstrzeliła mężowi głowę, to z dużym prawdopodobieństwem Hitler wygrałby całą wojnę i ci z nas, którzy mają blond włosy i niebieskie oczy, mówiliby po niemiecku, a reszty by nie było. Tyle złośliwości, a teraz co do parytetów.

Mężczyźni, niestety dla kobiet, a może i czasem dla świata, starają się faktycznie tę władzę pań ograniczyć. Stąd pomysł na parytety w Sejmie i na to, żeby do parlamentu trafiało jak najwięcej kobiet. Te, które tam trafią, zamiast znaleźć porządną pracę, realizować się, jakoś wpływać na rzeczywistość, będą służyć za bezmyślne maszynki do głosowania, bo taka jest dziś rola zdecydowanej większości posłów.

Większy od nich wpływ na Polskę mają strażnicy w Sejmie, bo przynajmniej od czasu do czasu mogą o czymś samodzielnie zadecydować, na przykład pogonić palacza z niedozwolonego miejsca.

Zdecydowana mniejszość pań (panów też) w przyszłym Sejmie wybije się i zostanie telewizyjnymi małpkami - będą mogły poskakać sobie na żywo po programach telewizyjnych, pochwalić własnego przewodniczącego, cudzego prezesa zganić (lub na odwrót), a potem wrócić do Sejmu, gdzie z powrotem będą maszynkami do głosowania.

Dziś w Sejmie jest tylko kilku posłów, którzy podejmują decyzje, to zresztą sami faceci, reszta robi karnie, co im się każe. Ale nawet ci wpływowi faceci mają coraz mniej do gadania, bo Sejm przestaje się liczyć. Zmieniają się przepisy? Dwie trzecie decyzji o ich zmianie zapada w Brukseli, co więcej - tamtejsi urzędnicy decydują o losach większości pieniędzy inwestowanych w naszym kraju. O reszcie polityki decyduje premier, jego doradcy, trzej najważniejsi ministrowie - od spraw wewnętrznych, zewnętrznych i kasy - sami faceci.

Donald Tusk stosował taką metodę, że jak chciał się pozbyć jakiegoś silnego konkurenta, to dawał mu jakieś zupełnie nieistotne, ale dumnie brzmiące stanowisko. W ten sposób Andrzej Olechowski został kiedyś szefem Rady Politycznej PO, a Jan Rokita gabinetu cieni tej partii. Kobiety chcące zajmować się polityką tak właśnie mogą skończyć za sprawą wychwalanych przez siebie parytetów. Być może niektórych z tych pań będzie szkoda.