Wiktor Świetlik: Giganci narcyzmu

2011-06-30 4:00

Donald Tusk przyjacielską pogawędką z watykańskim purpuratem zakończył bardzo ciekawie rysujący się konflikt. Trochę szkoda, bo sprawa mogła być nawet bardziej widowiskowa niż walka naszego górala Adamka z ukraińską mutacją Einsteina i niedźwiedzia syberyjskiego, czyli Witalijem Kliczko. Czymże jednak byliby ci dwaj faceci, ich szybkie piąchy, wiara u jednego i znajomość meandrów dialektyki u drugiego na tle pojedynku prawdziwych gigantów, który nam się właśnie rysował. Dwóch najbardziej narcystycznych postaci we wszechświecie - ojca Tadeusza Rydzyka i Radosława Sikorskiego.

Walka wielkich narcyzów byłaby o tyle ciekawsza, że jak oni się biją, to jak w westernie - trup ściele się gęsto i naokoło. Zaczął ojciec Rydzyk, który efektownym wystąpieniem w Brukseli nie tylko przykrył ogłoszony właśnie program reform PiS czy nominację rozsądnego człowieka na szefa sztabu tej partii, ale i ośmieszył wszystkie te osoby, które jak niżej podpisany, od dłuższego czasu zwracają uwagę na ograniczenia wolności słowa w Polsce. Jak się wszystko sprowadzi do totalitaryzmu, Hitlera albo Stalina, to wiadomo, że się tym samym unieważnia argumenty tych, co twierdzą to samo, tylko z pewną dozą rozsądku. Wszyscy razem wędrujemy do worka z pajacami.

Po tak mocarnym ciosie Radosław Sikorski musiał odpowiedzieć prawdziwą petardą. Czymś tak nonsensownym i aroganckim, w czym przejdzie sam siebie. Tak więc dumnie odpalił notę dyplomatyczną do Watykanu, protestując przeciwko wypowiedzi Rydzyka. Sikorski efektownie poświęcił prestiż Polski, swój własny, a do tego jeszcze własną powagę, bo wysłanie noty ogłosił na Twitterze. Przy okazji dał dobry przykład swojego stosunku do wolności słowa i do Kościoła. Oto polski zakonnik krytykuje polski rząd. Ostro, niesprawiedliwie, ale ma (wydawałoby się) do tego prawo.

Władysław Bartoszewski, kolega Sikorskiego z pracy, jak się wypowiada o kimś, kogo nie lubi, to też nie robi tego zbyt delikatnie. Cóż robi minister w tej sytuacji? Nie odpowiada, nie obraża się, on po prostu pisze do papieża w Watykanie, nawet nie pismo - notę dyplomatyczną. Gomułka musi w grobie zacierać ręce. "Nie będzie tu nam się jakiś ksiądz w sprawy ojczyzny ludowej wtrącał. Zabierz go Pan, Panie Głowa Kościoła". W sumie i Ojciec Święty, i Rydzyk, i cała reszta powinni się cieszyć, że Sikorski nie jest już ministrem obrony, bo by do Watykanu "Grom" wysłał, co też ogłosiłby na Twitterze.

Aby nieco ukoić nerwy miłośników ojca Tadeusza i nadszarpnąć nerwy fanek Sikorskiego, muszę stwierdzić, że szef MSZ w pojedynku zdecydowanie wygrywa. Ojciec Rydzyk przeprosił za swoje słowa, co mu się chwali, szczególnie że to rzadki w Polsce ostatnio obyczaj. Sikorski nigdy nie przeprasza. Pokonałby górala Adamka i doktora Kliczko, obu naraz. Pod warunkiem, że konkurencją byłby narcyzm.