Wiceszef IPN: 1 sierpnia był eksplozją polskości, świętem wyczekiwanej wolności 

2025-08-01 4:46

Tego dnia, o tej godzinie, cała Polska zatrzymuje się na minutę. Staje ruch uliczny, milkną rozmowy – a w całym kraju rozlegają się syreny. Ta krótka chwila milczenia to coś więcej niż symboliczna pauza. To wspólnota pamięci i wyraz szacunku dla tych, którzy 81. lat temu stanęli do nierównej walki o wolność – dla żołnierzy i cywilów z Powstania Warszawskiego. Dla tych, którzy zginęli w poczuciu obowiązku wobec okaleczonej przez niemieckiego okupanta Ojczyzny - podkreśla dr hab. Karol Polejowski, zastępca Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej.

dr hab. Karol Polejowski

i

Autor: Zbyszek Kaczmarek / Forum, Adam Nocon/Super Express

Dziś coraz częściej słyszymy, że był to zryw bez szans, że przyniósł więcej cierpienia niż korzyści. Łatwo wygłaszać takie opinie żyjąc w bezpiecznym i wolnym kraju. Trudniej zrozumieć emocje i motywacje ludzi, którzy przez pięć lat żyli w cieniu okupacyjnego terroru i czekali na moment, w którym znów będą mogli wywiesić biało-czerwoną flagę, poczuć się gospodarzami we własnym kraju. To trzeba zrozumieć – ich nadzieję, gniew i poczucie godności.

II wojna światowa była dla Warszawy czasem okrutnej próby, ale i niezwykłego bohaterstwa. Już we wrześniu 1939 roku stolica stawiała Niemcom opór do samego końca – okrążona i bombardowana, ugięła się dopiero po dniach brutalnego ostrzału i nalotów. To właśnie tutaj Hitler przyjął paradę oddziałów Wehrmachtu, chcąc w ten sposób symbolicznie upokorzyć Polskę. Ale miasto nie pozwoliło się złamać. To tu działało najsilniejsze w okupowanej Europie państwo podziemne. Tu ginęli ludzie nie tylko za czyn, lecz także za podejrzenie kontaktów z Armią Krajową. Mimo to okupowana Warszawa nie ustawała w oporze – trwała i walczyła.

1 sierpnia 1944 roku był eksplozją polskości, świętem wyczekiwanej wolności. Dla wielu była to pierwsza od lat chwila, gdy mogli z dumą założyć biało-czerwoną opaskę i walczyć z bronią w ręku – nie ukrywając się, nie uciekając. Zobaczyć jak to Niemcy się cofają a Polacy odzyskują swoją stolicę – choćby na krótko.

Polityka SE Google News

Dziś wracamy do pytania o sens Powstania – analizujemy decyzje, rozważamy konsekwencje, zastanawiamy się, czy było warto. Ale dla tych, którzy wtedy chwycili za broń, takie pytania nigdy nie miały znaczenia. Od początku wojny żyli w przekonaniu, że nadejdzie chwila, gdy trzeba będzie wystąpić otwarcie i z bronią w ręku, by spełnić obowiązek wobec Ojczyzny. I co najważniejsze – dziś, osiemdziesiąt jeden lat później, mówią o tamtej decyzji bez wahania. Jakby to wszystko wydarzyło się wczoraj. Jakby czas się zatrzymał, a tamta godzina wciąż była w nich żywa.

Pamięć należy się także warszawskim cywilom – tym, którzy przez lata okupacji ukrywali żołnierzy, przechowywali broń, przekazywali meldunki, a podczas Powstania budowali barykady, gasili pożary i opatrywali rannych. To oni ponieśli największą ofiarę.

Warszawa nie została złamana. Ocalała, podniosła się z ruin i dziś jest stolicą wolnego, silnego państwa. Gdy 1 sierpnia słyszymy syreny, zatrzymujemy się w zadumie. Ja także zatrzymuję się jako Polak. I w myślach powtarzam: dziękuję Wam za odwagę, za Waszą miłość do Polski, za Waszą ofiarę. Wiem, że w tej chwili nie jestem sam. To samo – w myśli, w sercu, w geście zatrzymania – mówi Polska. I miliony Polaków, którzy pamiętają.

dr hab. Karol Polejowski, zastępca Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej

Strzelec Roman Lipiec ps. Adam wspomina Powstanie Warszawskie: „Byłem ranny cztery razy”

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki