Według doniesień "Rzeczpospolitej" Kruk miała pod koniec maja tego roku donieść na siebie samą do prokuratury (w sprawie odzyskiwania nieruchomości w Warszawie, na których zarobiła wiele milionów złotych). Jak przyznała w zawiadomieniu, zataiła swój majątek w oświadczeniu majątkowym. Jak napisała, przez ostatnich 6 lat "zapominała" wpisywać do oświadczeń majątkowych sum z reprywatyzacji. Na końcu stwierdziła: - Jest mi po prostu wstyd.
W donosie na samą siebie Kruk przyznała, że przez ostatnie sześć lat zapomniała wpisać w oświadczeniach majątkowych m.in. 2 mln zł odszkodowania reprywatyzacyjnego, które otrzymała od miasta. Nie odnotowała też 6,3 mln zł "zapłaty tytułem aktu notarialnego od pewnej spółki (o nazwie Plater)". Warto jednak pamiętać, że według "Gazety Wyborczej" Kruk od warszawskiego ratusza miała otrzymać już 38 milionów złotych.
Kruk braki w oświadczeniach tłumaczyła "zwykłym błędem" i problemami prywatnymi. Jak miała powiedzieć: - Podawałam informacje, które pamiętałam, lub przepisywałam z oświadczenia z poprzedniego roku.
Gazeta zauważyła, że o źle wypełnionych oświadczeniach urzędniczka przypomniała sobie dopiero, gdy na jaw wyszła sprawa działki na placu Defilad. Marzena Kruk jest jej współwłaścicielką. Sprawa wypłat i odszkodowań dla niej trafiła z tego powodu wcześniej do prokuratury. Zawiadomienie złożyli urzędnicy z warszawskiego ratusza.
Marzena Kruk konsekwentnie odmawia wypowiadania się w mediach.
Zobacz także: Ks. Międlar mówi o HOMOSEKSUALISTACH w Kościele