W swoim najnowszym filmie, który opublikował na Faceboku, Lech Wałęsa postanowił "rozszyfrować", jak doszło do tego, że zrobiono z niego agenta współpracującego ze Służbą Bezpieczeństwa. - Porządkuję swój żywot i w tym porządkowaniu na różnych kierunkach, różnych rzeczach wpadło mi w ręce zaświadczenie o rewizji jaką dokonano mi w moim domu. Zrozumiałem, w jaki sposób kablowałem na kolegów - rozpoczął swe nagranie. - To, że podrabiali dokumenty, to mam dowody, mogę wam przesłać. Ale przy tej rewizji zabierano mi jakieś papiery. I przy jednej z rewizji zabrano mi opis grudnia i mojej działalności do 1976 roku. I tam rzeczywiście opisywałem różne zdarzenia i opisywałem też kolegów i ich zachowania - kontynuował.
Zobacz: Lech Wałęsa został "sponiewierany" na lotnisku?! Wydano oficjalne oświadczenie
- Było tych kartek gdzieś około 35 A4, tylko nie pamiętam, czy dwustronnie pisałem, czy jednostronnie. I zrobiłem ten opis w dwóch egzemplarzach. Jeden zostawiłem u siebie, a drugi przekazałem Leonowi Stobieckiemu, takiemu mojemu kumplowi, aby przekazał to Bogdanowi Borusewiczowi, bo on mnie o to prosił - tłumaczył. Były prezydent nie sprawdził później, czy dokumenty rzeczywiście zostały przekazane, jednak jego opis wpadł w ręce aparatu bezpieczeństwa, który - jak twierdzi - zrobił z tego "różne materiały w walce" z nim.
Następnie dodał:
- Kiszczak nie chciał mnie na agenta, on chciał, żebyście wy uwierzyli, że jestem agentem i abym stracił sterowanie w tej walce. I oni rozsyłali te papiery po całym świecie, zrobione na bazie tych materiałów. Niektóre rzeczywiście nadają się na donos, bo opisałem kolegów
Wałęsa powiedział, że nie wie, czy ma ich teraz przeprosić za to, bo donos nie był jego. - To był wypadek przy pracy. Doradźcie mi, czy mam przeprosić kolegów, bo mieli rację, bo mogli tak uważać, bo bezpieka sprytnie to zrobiła? - zwrócił się do widzów. - Nawet do Kaczyńskich, Macierewiczów, oni to też dostawali, Kiszczak przysyłał im to wszystko. Oni to pozbierali, trochę tam jeszcze dopracowali i w IPN-ie zrobili teczki Kiszczaka. Tak wyglądała sprawa, dlatego tak się opierałem. Przecież wiem, że nie robiłem żadnych donosów i nie mogłem rozwiązać, jak to się stało. Patrzyłem na te dokumenty, jak to się stało, bo rzeczywiście, parę elementów ja tylko wiedziałem i kumple moi. I oni się dowiedzieli, a ja nie wiedziałem, jak to się stało. I patrzcie, przy porządkowaniu udało mi się to rozwiązać - przekonywał.
Całe nagranie wyglądało następująco:
Na słowa Wałęsy szybko zareagował historyk Sławomir Cenckiewicz. Potrzebował do tego jedynie dwóch słów!
Galeria poniżej: Wałęsa na plaży w Miami