Władze koloryzują sytuację na Kaukazie

2010-03-31 6:20

Poniedziałkowe zamachy w Moskwie komentują publicyści z Rosji i z Polski: Iwan Suchow i Krystyna Kurczab-Redlich

"Super Express": - Co rosyjskie władze zrobią, żeby więcej nie dochodziło do takich tragedii?

Iwan Suchow: - Rosja była, jest i będzie jednym z tych państw, które borykają się z radykalnym islamem. Dotychczasowe doświadczenia takich państw pokazały, że tego problemu nie da się rozwiązać za pomocą naciśnięcia jednego guzika. Na dodatek, na nieszczęście dla Rosjan, ostatni zamach pokazał, że nasze służby są w kryzysie - sześć lat temu miał miejsce analogiczny zamach i nie wyciągnięto z niego właściwych wniosków - więc można nam doradzić, abyśmy podnieśli obywatelską czujność.

- "Bierzcie sprawy we własne ręce" to słabe pocieszenie...

- Już pojawiają się głosy: przywrócić zaostrzenie przepisów meldunkowych w stolicy. Tylko że tego typu środki zabezpieczające łatwo się omija za pomocą sturublowego banknotu wręczanego legitymującemu nas funkcjonariuszowi.

- Przeformułuję pytanie: co zrobić, aby takich tragedii było jak najmniej?

- Należy informować ludzi o tym, co się naprawdę dzieje na Kaukazie Północnym. To, co się stało w metrze, to brutalnie podana informacja: nie jest tak dobrze, jak twierdzą władze.

- O czym donoszą publiczne media w materiałach z Kaukazu Północnego?

- Oficjalny Kaukaz Północny ukazywany jest poprzez materiały realizowane z odbudowanego Groznego. A są to często widoki wprawiające w zachwyt - włożono w odbudowę wiele trudu i mnóstwo pieniędzy. Były ruiny - jest żywe, nowe miasto. To może budzić tylko pozytywne emocje. Drugi typ doniesień: tego i tego dnia, w tym i w tym miejscu zlikwidowano takiego czy takiego uzbrojonego osobnika. Dla widza z Moskwy czy Sankt Petersburga dzieje się to jakby w odległym kraju, w rzeczywistości nieprzystającej do jego życia. Przedwczoraj okazało się inaczej - poza fasadami odbudowanych domów na Kaukazie Północnym istnieje też radykalny islam, zaś operacyjne doniesienia są częścią wojny, której ofiarami może się stać każdy z nas, nie znając dnia i godziny.

czytaj dalej>>>


- Po co więc kolorować obrazek?

- Bo przy głębszej analizie trzeba by było wywlekać nieprzyjemne problemy. Na centralnych kanałach telewizyjnych nie mówi się o pierwszej i drugiej wojnie czeczeńskiej. Można pomyśleć: słusznie, przecież to przeszłość. Otóż nie, dla zrozumienia genezy bieżących zjawisk jest to bardzo istotne.

- Bojownicy przypomnieli: istniejemy. Ale może, paradoksalnie, w tej krwawej scenerii zbiegły się interesy terrorystów i władzy, której łatwiej będzie konsolidować wokół siebie naród?

- Na pewno będą mityngi: Rosja przeciwko terroryzmowi! Nie zdziwi mnie również wykorzystanie tej sytuacji do przykręcenia śruby opozycji demokratycznej: nie powinniście wiecować, bo w sytuacji zagrożenia terrorystycznego rozhuśtujecie naszą wspólną łódkę! Ale to jest fałszywa konsolidacja, która sprzyja rozwojowi agresywnej ksenofobii, gdy ludzie rozpoznają wroga nie tylko w terroryście, ale też we współobywatelu, który przyjechał z Kaukazu, żeby handlować owocami. Potrzebujemy prawdziwych informacji. I jeszcze jedno: postawił pan ryzykowną tezę. To wygodne dla władz? Wiadomo, że Miedwiediew osobiście nie mógł uratować tych kilkudziesięciu nieszczęsnych ludzi, bo to zadanie nie dla niego, lecz dla jego dalekich, dalekich podwładnych. Ale w pamięci społeczeństwa zostanie: to się stało za jego rządów.

- W kogo więc uderzyli terroryści - w zwykłych ludzi czy w Kreml?

- Niezależnie kto weźmie na siebie odpowiedzialność - a jest wielu takich, co chętnie podpiszą się pod każdym bestialstwem - możemy nie dowiedzieć się tego do końca. Bo kiedy terrorysta-samobójca wchodzi do metra, nie wysuwa żadnych żądań. Jest milczenie i anonimowość. Nie znamy motywów tych dziewcząt, co pogłębia grozę sytuacji. I odróżnia ją od np. zamachu w Biesłanie, przy którym były wysuwane postulaty. Zresztą ukrywane przez władze.

- O co walczą? O niepodległość Czeczenii?

- Termin "czeczeńscy separatyści" nie jest właściwy. Charakter wojny dawno temu się zmienił. Walczą nie o Czeczenię, lecz o Emirat Kaukazu oparty na radykalnym islamie.

- Zmienili poglądy?

- Większość weteranów obydwu czeczeńskich wojen odnalazła się w oficjalnych strukturach Czeczenii, ponieważ Kadyrow zaadaptował ideę narodową - dostrzegli, że pod jego rządami mogą realizować swoje cele, do których potrzebne im było niepodległe państwo. Dziś w góry idą ich młodsi bracia i synowie. Mamy do czynienia z konfliktem pokoleń. Młodzi potrzebują idei, a radykalny islam jest dla nich pociągający. Za 10-15 lat będą stanowić większość społeczeństwa. Dobrze by było, żeby do tego czasu Rosja potrafiła zaproponować im alternatywę. Na razie jej nie widać i nie wiem, czy ktoś o niej myśli.

Iwan Suchow

Komentator gazety "Wriemia nowostiej", ekspert ds. Kaukazu