Tadeusz Isakowicz-Zaleski

i

Autor: Paweł de Ville

W Polsce nie ma już żadnych świętości, jest tylko wojna.

2014-04-15 22:05

Hurraoptymistyczne okrzyki na Majdanie nic dobrego nie przyniosły. Okazuje się, że ten diabeł Putin, że go tak określę, jest o wiele trudniejszy do pokonania. Nie da się tego zrobić pokrzykiwaniem ze sceny. Ani PiS, ani PO nie mają pomysłu, co teraz z tym zrobić. Żadna z tych partii się w tej sprawie nie popisała. Nie przewidzieli rozwoju wypadków.

Przez moment wydawało się, że PO i PiS choć na chwilę pogodzą się wokół tego, co dzieje się na Ukrainie.

To było chwilowe. W 2005 roku po aferze Rywina byłem wielkim zwolennikiem POPiS-u. Okazało się, że to efemeryda i wszystko się rozpadło zanim powstało. Po śmierci papieża wydawało się, że są pewne uniwersalne wartości ważne dla wszystkich Polaków. Katastrofa smoleńska też miała połączyć ludzi. Stało się odwrotnie. Ukraina to kolejny przypadek, że mówiliśmy jednym głosem. Ale to się szybko skończyło i znów pojawiły się wzajemne oskarżenia.

Ksiądz też krytykował polskich polityków, którzy jeździli na Majdan. Szczególnie się dostało Jarosławowi Kaczyńskiemu.

PiS popełnił ogromny błąd. Kaczyński pojechał, krzyknął "Sława Ukrainie, Herojom sława" i tego samego dnia wrócił, jakby już odniósł zwycięstwo. A teraz dopiero rozpoczyna się kolejna faza tych wydarzeń. Jestem pesymistą co do Ukrainy. Na naszych oczach ten kraj się rozpada. Byłem 20 lat temu w Jugosławii i widziałem, co tam się działo. Tutaj widzę ten sam scenariusz, to bardzo niebezpieczne. Hurraoptymistyczne okrzyki na Majdanie nic dobrego nie przyniosły. Okazuje się, że ten diabeł Putin, że go tak określę, jest o wiele trudniejszy do pokonania. Nie da się tego zrobić pokrzykiwaniem ze sceny. Ani PiS, ani PO nie mają pomysłu, co teraz z tym zrobić. Żadna z tych partii się w tej sprawie nie popisała. Nie przewidzieli rozwoju wypadków.

Politycy stawiają ciężkie warunki Polakom, którzy chcą spełnić swój obywatelski obowiązek głosując w wyborach?

Zawsze trzeba oddawać głos na konkretną osobę, a nie na listę wyborczą partii. Zawsze znajdzie się jakaś jedna właściwa osoba. Trzeba iść na wybory, o to przecież walczyliśmy. To, że tak mało ludzi głosuje, to wielka porażka III RP.

Szczególnie wybory europejskie mobilizują mało ludzi.

To może być kubeł zimnej wody. Boję się, że frekwencja wyniesie ledwo 20 proc. Nie podoba mi się, że niektórzy wręcz nawołują, żeby nie iść do wyborów, bo liczą na żelazne elektoraty partii. Tylko dwie partie mają wiernych wyborców, to SLD i PiS. Elektorat Platformy to się zwiększa, to kurczy, jest bardziej płynny. Jestem bardzo ciekaw, jak będzie wyglądała kanonizacja Jana Pawła II. Czy na ten czas stanie się ona wspólnym odnośnikiem, elementem drogi do pojednania? Jeśli zaraz po kanonizacji wybuchną kolejne konflikty, to tylko potwierdzi tezę, że nie ma już w Polsce żadnych świętości, jest tylko wojna.

Liderzy obu największych partii deklarują tę samą wiarę, ale doświadczenie podpowiada, że może być różnie.

W europarlamencie Platforma jest w obozie chrześcijańsko-ludowym, PiS wybrał sobie jakieś egzotyczne ugrupowanie.

Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy.

Podobała mi się wypowiedź prof. Jadwigi Staniszkis, że te partie na tle europejskim są bardzo do siebie podobne i gdyby obie weszły do ugrupowania chrześcijańsko-ludowego, to z jednej strony podkreśliłyby to, co ich łączy, a z drugiej strony byłyby w tym ugrupowaniu największą siłą. Razem mieliby duży wpływ na to, co się dzieje i łatwiej byłoby im znaleźć wspólne, łączące ich elementy. Zawsze chodzę na wybory. W tym roku mam największe wątpliwości od wielu lat, zżymam się, bo nie wiem, na kogo mam głosować.

Rozmawiał Bartłomiej Nakonieczny

Nasi Partnerzy polecają