"Super Express": - Kwaśniewski postawił na Palikota i to z nim chce iść do europarlamentu. To właściwy wybór?
Prof. Kazimierz Kik: - Doszło do rzeczy niespotykanej na skalę europejską - prezydent zapomniał, które środowisko wyniosło go do władzy. To błąd Kwaśniewskiego, który uwierzył, że jest gwiazdą lewicy. Że lewica to on. Że jest Bogiem, który potrafi tchnąć ducha w martwe postaci polityczne. Podjął próbę pokazania Polakom, że to on może nominować ludzi lewicy i dowolnie, według własnej woli, mieszać w życiu politycznym.
- Pycha go poniosła?
- Możliwe. Zwrócę uwagę na jeszcze jedną sprawę - Kwaśniewski swoją decyzją podjął walkę z Millerem. Podjął ją, bo kierują nim osobiste urazy do szefa SLD. Chce utrzeć mu nosa i liczy na to, że wyciągnie z Sojuszu część ludzi, za którymi pójdzie reszta. W ten sposób zniszczy "żelaznego kanclerza". A z tego wszystkiego wynika pewien paradoks.
- Jaki?
- Że Kwaśniewski nigdy nie był człowiekiem lewicy. Po prostu wykorzystał lewicę do osiągnięcia swoich celów politycznych. Teraz próbuje udowodnić, że powiatowi przedsiębiorcy czy antyklerykałowie, którzy z antyklerykalizmu robią postępowość, to prawdziwa lewica. Takie rzeczy wyprawia się w miejscu, gdzie powinna być lewica.
- Ale twarz Kwaśniewskiego sprawi, że ludzie uwierzą w taką formację i odniesie ona sukces?
- Nie można na chłodno analizować takich rzeczy. Polscy wyborcy kierują się emocjami i często mają intelektualny okres. Jak dla mnie jednak tym ruchem Kwaśniewski burzy wszystko, co do tej pory zbudował jako polityk.
Prof. Kazimierz Kik
Politolog. PAN i Uniwersytet w Kielcach