Eksperci zauważają jednak, że przeważa liczba wyborców, którzy wspólnego kandydata nie chcą lub nie mają w tej sprawie zdania. - To jest trochę tak jak ze wspólną listą całej opozycji do Sejmu – mówi dr Sebastian Gajewski. - Sondaże pokazywały, że jest zapotrzebowanie na taki projekt polityczny, ale jak przyszło co do czego, to okazało się, że opozycja bierze więcej kiedy startuje oddzielnie – zauważa politolog i dodaje, że 47 proc. to nie jest liczba, która powinna przesądzić o wystawieniu wspólnego kandydata w wyborach prezydenckich.
Gajewski zauważa także, że w większości poparcie dla konkretnych nazwisk polityków przekłada się na poparcie partii, które reprezentują. - Teraz nie klaruje się żadna osoba, która byłaby dla przeciętnego wyborcy opozycyjnego naturalnym wyborem jeśli chodzi o tego jednego jedynego kandydata – zauważa politolog. Pytany o największą popularność Tuska odpowiada: nie jest zaangażowany w bieżący konflikt polityczny. - A bycie poza konfliktem to także element spodziewanego wizerunku prezydenta, który powinien być mediatorem – tłumaczy Gajewski.