Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny

Tomasz Walczak: Spokojnie, to tylko wybory

2015-10-19 18:17

Podobno jesteśmy w przededniu narodzin nowej epoki. Wybory parlamentarne mają być przełomowym momentem w najnowszych dziejach naszego kraju, kiedy to historia zmieni swoje tory. Czy na gorsze, czy na lepsze, zależy od tego kogo posłuchać. Medialni kibole PiS obiecują początek złotej ery, ci od PO z kolei wieszczą okres chaosu i wycofywania się z osiągnięć III RP. Ani jedni, ani drudzy nie mają racji.

Rozumiem rozemocjonowanie obu obozów. Dla jednych naganiaczy to nie tylko zmiana wektorów naszej polityki na prawe i sprawiedliwe, ale też szansa, żeby wreszcie trochę z państwowego tortu uszczknąć coś dla siebie – albo zyskać reklamy państwowych spółek dla swoich mediów, albo wskoczyć do TVP czy Polskiego Radia i wyjść z prawicowego grajdołka do wielkiego świata publicznych mediów. Drudzy, z samozwańczego obozu obrońców Polski racjonalnej, boją się, że wspomniane wpływy z reklam i etaty stracą. Nie mogą też przeboleć, że oto kończy się ich monopol na posiadanie racji i że ludzie nie chcą ich za bardzo słuchać.

Stojąc gdzieś z boku tego agitatorskiego cyrku, widać nadęty patos i histeryczne darcie szat. Ani nic nowego się nie zaczyna, ani nic nie kończy. Przypominam, że niedzielne wybory to nie reset historii, ale zwykła procedura demokratyczna, w której raz głosujemy na jednych, raz na drugich, a innym razem na trzecich.

PiS, mimo całej swojej wojowniczej retoryki, nie postawi państwa na głowie, tak jak nie postawił go w latach 2005-2007. Trochę pokrzyczy, trochę pomacha szabelką, ale w dużej mierze będą to rządy kontynuacji, tak jak było to poprzednim razem, kiedy PiS zdobył władzę. W formie może wyglądały one jak zamach na demokrację, ale w treści mieliśmy III RP pełną gębą. Czasy może się przez ostatnie 10 lat zmieniły, ale PiS nadal jest tą samą mainstreamową partią, którą zawsze był i to mimo uporczywych zapewnień o swojej establishmentowości. Choć pisowcy wiele gardłują o odnowie moralnej i coś tam nawet mówią o nowej polityce społecznej, to zarówno moralnie jak i ekonomicznie myślą podobnie jak ich adwersarze. Co więcej, nie mają szans na większość konstytucyjną, więc nawet jak zechcą swoje retoryczne szaleństwa wcielać w życie, to niewiele zepsują na tyle, by nie dało się tego szybko naprawić. A najpewniej żadnej rewolucji nie będzie. Będzie zmiana władzy, która nie jest żadną aberracją, czy zesłaniem Ducha Świętego, a czymś w demokracji naturalnym. Zachęcam więc i pisowców, i platformersów do spokoju. W końcu to tylko wybory.