Transformacja ustrojowa, prowadzona w duchu dogmatów neoliberalizmu, sprawiła, że państwo w Polsce ukształtowano na wzór korporacji. Demokratyczną instytucję podporządkowano więc logice rynkowej, która zakłada patologiczną pogoń za zyskiem i władzą. Jeśli poważnie myślimy o demokracji, to musimy zdawać sobie sprawę, że jest ona w dużej mierze zaprzeczeniem rynku. Fundamentem demokracji powinno być bowiem dbanie o dobro wspólne, a nie, jak w przypadku współczesnego kapitalizmu, maksymalizacja zysków za wszelką cenę kosztem społeczeństwa. Kapitalizm nie rozumie pojęcia dobra wspólnego i uważa, że społeczeństwo nie istnieje. Dobrze, kiedy państwo stawia temu tamę i łagodzi sprzeczności między demokracją a rynkiem na korzyść tej pierwszej. Fatalnie się dzieje, kiedy za cnotę uznaje wartości właściwe rynkowi. A to właśnie dzieje się w Polsce.
Przypomina o tym choćby ostatni protest pielęgniarek - tej części budżetówki, która stała się jedną z największych ofiar korporacyjnego ładu panującego w państwie polskim. Ich niskie pensje i ograniczanie zatrudnienia do niezbędnego minimum, zmuszające je do pracy ponad siły, to praktyka, dzięki której po stronie rozchodów można wpisać mniejsze sumy. Dotyczy to jednak nie tylko pielęgniarek, ale także wielu innych grup zawodowych, zatrudnianych przez państwo. W imię "racjonalizacji" wydatków państwo nie tylko wypłaca wielu swoim pracownikom marne pensje i tworzy fatalne warunki pracy. Ochoczo także "uelastycznia" ich zatrudnienie, czyli mówiąc ludzkim językiem, robi z nich śmieciowych pracowników.
A kto, jeśli nie państwo, powinno dawać tu dobry przykład? Przecież nie sektor prywatny, bo jak już ustaliliśmy, nie leży to w jego naturze. To państwo powinno być modelowym pracodawcą. To ono powinno pilnować wysokich standardów na rynku pracy - godnych płac i godnej pracy na etatach. Wchodząc w buty zwykłego przedsiębiorcy cwaniaczka, który traktuje swoich pracowników jak chłopów pańszczyźnianych, daje sygnał pozostałym pracodawcom, że rynkiem pracy może rządzić prawo dżungli. W ten sposób zamiast być strażnikiem interesu społecznego, działa przeciwko niemu.
Kanadyjczyk Joel Bakan w swoim prowokacyjnym filmie "Korporacja" sporządził profil psychologiczny tej "osobowości prawnej". Wykazał w nim takie cechy, jak wyrachowanie, skłonność do manipulacji, zachowania aspołeczne, niezdolność do ponoszenia odpowiedzialności za swoje czyny czy odczuwania wyrzutów sumienia. Jednym słowem, korporacje to psychopaci pełną gębą. Tak jak nasze korporacyjne państwo, które czas najwyższy wysłać do psychiatry.