Donald Trump

i

Autor: PAP/EPA

Wybory w Stanach Zjednoczonych

To może być ostatnie tango Trumpa, ale nie trumpizmu

2024-11-05 11:45

Trwające w USA wybory prezydenckie zapowiadane są jako najważniejsze w historii współczesnej Ameryki. Jednak wojna o duszę Amerykanów będzie trwała niezależnie od tego, czy Trump przegra czy wygra Trump – pisze Tomasz Walczak

Starość Trumpa nie zaszkodzi żywotności trumpizmu

Raz na cztery lata świat wstrzymuje oddech i czeka na ogłoszenie wyników amerykańskich wyborów prezydenckich. W tym roku oczekiwanie na decyzję Amerykanów jest tym większe, że tamtejsze wybory odbywają się na tle największego konfliktu zbrojnego w Europie od czasów II wojny światowej i jej wynik może zależeć od tego, kto wprowadzi się do Białego Domu.

Amerykanów sprawy międzynarodowe obchodzą niewiele, bo główną troską jest to, jakie Stany Zjednoczone wyłonią się z tych wyborów. Gdy śledziło się to, o czym się w tej kampanii przede wszystkim mówiło, to były to głównie sprawy wewnętrzne. Donald Trump zapowiadał rozliczenia z liberalnym establishmentem, konserwatywną rewolucję i wprowadzenie wielu z najbardziej szalonych pomysłów, jakie wykwitły wśród radykalnej prawicy w Stanach. Demokraci postawili na obietnicę dobrobytu, narodowej jedności i poszanowania różnic.

Prawicowe media straszyły z kolei lewicową rewolucją, najazdem migrantów i zapaścią gospodarczą. Media liberalne ostrzegały przed nadejściem autorytaryzmu, a nawet faszyzmu w postaci Trumpa i demontażu ważnych dla życia milionów Amerykanów instytucji federalnych, co tylko pogorszy i tak już ich marny los. Ciągle otwartym pozostaje pytanie, kogo te opowieści bardziej zmobilizują w kluczowych stanach – zwolenników Harris czy Trumpa. Faktem jest, że w przypadku zwycięstwa Trumpa w krótkim czasie Ameryka może zmienić się nie do poznania.

Liberalni komentatorzy oraz bardzo wpływowe gwiazdy wieczornej telewizji przekonują, że pokonanie Trumpa przez Harris na zawsze zakończy jego marzenia o powrocie do Białego Domu, bo, ich zdaniem, trudno sobie wyobrazić, że za cztery lata 82-letni Trump będzie jeszcze poważnym kandydatem. Ja bym tego taki pewny nie był, ale nawet jeśli faktycznie kandydat Republikanów ostatecznie polegnie, amerykańska prawica nie wyleczy się ze swojego radykalizmu, w którym od wielu lat wygodnie się mości.

Trump czyli amerykański Duce

Kiedy Trump wygrał w 2016 r. i zaczął ogłaszać pierwsze nazwiska w swojej administracji, jeden z najpopularniejszych amerykańskich komików Stephen Colbert kpił, że owszem Trump obiecywał osuszyć waszyngtońskie bagno, ale nie mówił, że swoje rządy będzie budował z tego, co pozostało na dnie. Na szczęście dla USA i świata nie miał wtedy tylu wiernych zwolenników w urzędach federalnych, by swoje szalone pomysły wcielać w życie. Zamiast trumpistowskiej rewolucji był kompletny chaos jego rządów.

Tym razem amerykańska prawica jest gotowa, by amerykańskie instytucje uczynić bardziej trumpistowskimi niż sam Trump. W normalnych warunkach zmiana prezydenta oznacza wymianę około 4 tys. nominantów politycznych, którzy zarządzają dwumilionową armią służby cywilnej. Zawodowi urzędnicy stali się jednak solą w oku repulikańskich ekstremistów, których ludzie z otoczenia Trumpa chcą wymienić, by aparat państwowy był posłuszny nie amerykańskiemu prawu, ale woli republikańskiego Duce.

Zamiast chaosu Trumpa bezwzględna wydajność

W ten sposób łatwiej będzie można ominąć ogromne ograniczenia dla prezydenckiej władzy, które wmontowane są w amerykański system polityczny i forsować legislację, która normalnie zostałaby utrącona przez Kongres. Mówiąc krótko, chaos pierwszych rządów Trumpa zastąpiłaby bezwzględna wydajność w zmienianiu Stanów Zjednoczonych na obraz i podobieństwo największych prawicowych radykałów.

Problem polega jednak na tym, że nawet jeśli Trump przegra obecne wybory i zostanie mu już do odgrywania rola wyłącznie władcy republikańskich dusz, te plany nie wylądują na śmietniku historii. Będą powracać w kolejnych cyklach wyborczych z nadzieją, że któremuś z pogrobowców Trumpa uda się wygrać z kandydatami Partii Demokratycznej i wcielić te pomysły w życie. Bo Partia Republikańska w przewidywalnej przyszłości nie stanie się bardziej umiarkowaną siłą polityczną, ale jej ekstremizm będzie tylko eskalował. Historia ostatnich 30 lat tej formacji pokazuje, że fanatyzm jej wyborców i polityków tylko eskaluje i na razie swoje apogeum osiągnął w postaci Trumpa. Ale trumpizm i jego ewentualne mutacje przeżyją jego ojca o długie lata.

Nawet jeśli teraz Harris uda się wyszarpać zwycięstwo, przez długie lata co wybory świat dalej będzie drżał o to, kogo wybiorą Amerykanie i co z tego wyniknie.

Nasi Partnerzy polecają