To dobrze, że rząd nie zareagował na kryzys

2009-10-30 4:30

W debacie "Super Expressu" o kondycji polskiej i światowej gospodarki z Peterem Schiffem polemizuje przyszły polski komisarz w Unii Europejskiej Janusz Lewandowski

"Super Express": - Nasz wczorajszy rozmówca, Peter Schiff, ponad rok temu przewidział ogólnoświatowy kryzys ekonomiczny, lecz nie spotkał się ze zrozumieniem kolegów po fachu. Dlaczego?

Janusz Lewandowski: - Tak jak po wojnie wielu bezpodstawnie przyznawało się do walki z Niemcami, tak teraz rosną zastępy ekonomistów, którzy przewidzieli kryzys. Tymczasem ekonomiści powinni być niezwykle wstrzemięźliwi w ocenach właśnie dlatego, że ich prognozy bywają nietrafione. Co do możliwości przewidzenia kryzysu, można było dostrzec, że narastał bąbel spekulacyjny na rynku kredytów hipotecznych. Inaczej z krachem w bankowości - to przecież w dużej mierze było objęte klauzulą tajemnicy. Nie sądzę, by jesienią 2008 r. ktokolwiek zdawał sobie sprawę ze skali tzw. toksycznych aktywów w systemie bankowym.

- Schiff stwierdził: "Powodem kryzysu jest niedobór kapitalizmu. Polityka Baracka Obamy, polegająca na ogromnym dofinansowywaniu gospodarki przez rząd, tylko pogłębi kryzys". Czy zgadza się pan z tym?

- Istnieją dwie szkoły interpretowania przyczyn kryzysu. Jedni doszukują się ich w beztroskiej deregulacji rynków finansowych, dla innych wszystkiemu winien jest udział państwa i jego instytucji we wspomaganiu rynku kredytowego. Myślę, że obie szkoły mają po części rację. Pamiętajmy jednak, że to właśnie państwo było głównym aktorem całej akcji antykryzysowej. Bez reakcji państw narodowych dzisiejszy krach przebiegałby w atmosferze masowej paniki milionów drobnych ciułaczy na całym świecie, tak jak w czasach wielkiego kryzysu w 1933 r. Innej metody niż rekapitalizacja czy nawet niekiedy nacjonalizacja nie było. Przy braku zaufania do systemu bankowego tylko państwo gwarantowało bezpieczeństwo depozytów. Inna sprawa, że reakcja była na wyrost - tu zgadzam się z Schiffem. To może być w przyszłości zagrożenie dla całej gospodarki światowej. Reakcja odbyła się kosztem bezpieczeństwa fiskalnego, stabilności budżetu i to się odbije czkawką.

- Oto jak Schiff diagnozuje kryzys: konsumpcja, która napędza gospodarkę USA, oraz zapożyczanie się sprawiają, że rośnie dług. Chorobą jest finansowanie konsumpcji za pomocą długu, lekarstwem - zaprzestanie konsumpcji. Trzeba oszczędzać i produkować, a nie konsumować i pożyczać.

- To recepta żywcem wzięta ze starej etyki purytańskiej - etosu gospodarki kapitalistycznej, gdy ta rodziła się wieki temu. Był to etos oszczędności, wyrzeczeń, odkładania konsumpcji, wielopokoleniowego dorabiania się. W końcu model ten ustąpił miejsca społeczeństwu konsumpcyjnemu, rzeczywiście żyjącemu ponad stan. Dziś można jednak dostrzec w USA - mimo pakietów stymulujących konsumpcję - powrót tego etosu. To widać w reakcjach amerykańskiego społeczeństwa i jest to objaw zdrowy.

- Czy polski rząd dobrze zareagował na kryzys?

- Rząd był odporny na dramatyczne wołania wielu kręgów gospodarczych domagających się, by wzorem krajów zachodnich wprowadzić pakiety stymulacyjne. Z perspektywy czasu wychodzi to nam na zdrowie. Zastosowanie scenariusza zachodniego tylko pogłębiłoby olbrzymi problem, jaki mamy w Polsce - problem finansów publicznych.

- Ekonomiści mówią, że dziury budżetowej nie da się załatać bez podnoszenia podatków. Premier Tusk zapowiedział, że nie będzie ich podnosił. Komu przyszłość przyzna rację?

- Polska gospodarka ma się lepiej niż budżet i finanse publiczne razem wzięte. Nie należy więc wybierać takiego scenariusza, który pogorszyłby jej stan. Podwyżki podatków szkodzą dynamice wzrostu gospodarczego. Nasza gospodarka jest teraz na plusie i inwestorzy to widzą. Dlatego powinniśmy zachować ten atut. Jakieś ruchy w dziedzinie fiskalnej są jednak nieuniknione i kieszeń podatnika na pewno to odczuje, głównie w zakresie akcyzy. Na razie rząd wybrał nieco inną strategię. Zamiast się zapożyczać, prywatyzuje. Zobaczymy, czy w trudnych warunkach kryzysowych i pokryzysowych ten scenariusz okaże się skuteczny.

- Nie dziwi pana, że Platforma Obywatelska nie dostrzegała kryzysu aż do czasu wyborów do Parlamentu Europejskiego, a zaraz po nich kryzys stał się nagle głównym problemem dla polityki rządu?

- Ten nieco sztuczny optymizm był moim zdaniem jednym ze środków antykryzysowych. Jesteśmy krajem, który bardziej niż Czechy, Słowacja czy Estonia zależy od popytu wewnętrznego. Wchodząc do supermarketu, trudno zauważyć kryzys polskiej konsumpcji. Nie napędza ona co prawda w dostatecznym stopniu wzrostu gospodarczego, ale ten optymizm - który pochodził także z kręgów rządowych - niewątpliwie był zabiegiem antykryzysowym, który podtrzymał popyt wewnętrzny.

- Ale przecież jesteśmy też uzależnieni od gospodarek naszych sąsiadów?

- Obserwując sytuację w krajach, które są naszymi rynkami eksportowymi - głównie Niemcy - trudno być optymistą. To właśnie eksport, prócz głodu konsumpcji wewnętrznej po latach wyrzeczeń, był głównym czynnikiem, który sprawił, że Polska ma dodatni wynik w roku 2009 r. Dlatego nie ulega wątpliwości, że Polska zarazi się zachodnią recesją. Odbije się ona głównie na rynku pracy i to powinno być głównym zmartwieniem polskiego rządu.

Janusz Lewandowski

Ekonomista, poseł Platformy Obywatelskiej do Parlamentu Europejskiego