Wizja Leszka Millera brzmi bardzo nieprzyjemnie i dla Platformy Obywatelskiej, i dla SLD, i dla PSL. - Wprawdzie Koalicja Europejska przegrała z koalicją prawicową, ale tylko 7 proc. Nie widzę dziś żadnej formacji, która mogłaby nawiązać równorzędną walkę z PiS-em - ocenił pesymistycznie były premier. - Po rozbiciu Koalicji Europejskiej ta szansa maleje. Po stronie prawicy mamy zdyscyplinowaną armię przygotowaną do wyborów, a z drugiej strony trzy bloki w rozsypce - zauważył. Od Millera oderwało się Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi i Grzegorzowi Schetynie. Zdaniem byłego szefa SLD, to prezes PSL był "pierwszym, który wyciągnął cegłę". Miller dodał jeszcze, że to "aparat" Schetyny doprowadził do rozbicia Koalicji Europejskiej. Gorzkie słowa byłego szefa rządu na pewno będą siedzieć w głowach liderów opozycji. Wyparują tylko pod warunkiem, gdy PiS przegra wybory.
Te słowa Millera będą prześladować opozycję w trakcie kampanii. Nie uciekną od nich
2019-07-19
11:53
Rozdrobnienie opozycji postępuje. Niektórzy twierdzą, że w trzech blokach łatwiej będzie pokonać Prawo i Sprawiedliwość. Inni z kolei twardo stoją na stanowisku, że tylko wspólna lista ma szanse zatrzymać partię Jarosława Kaczyńskiego. Tymczasem dla wszystkich złowrogo zabrzmiały słowa Leszka Millera. One będą prześladować opozycję w trakcie kampanii. Politycy od nich nie uciekną, szczególnie przy tak niekorzystnych - jak ostatnio - sondażach.