Donald Tusk w 2010 roku był premierem od trzech lat. W kwietniu musiał się zmierzyć z jedną z największych tragedii w powojennej historii Polski. Pod Smoleńskiem rozbił się samolot z delegacją, która zmierzała oddać hołd pomordowanym oficerom. Zginęli wówczas prezydent Lech Kaczyński z małżonką, parlamentarzyści, przedstawiciele duchowieństwa oraz wojskowi. W jakich okolicznościach szef rządu dowiedział się o katastrofie smoleńskiej? Szczegóły poznaliśmy w książce "Daleko od miłości" Pawła Reszki i Michała Majewskiego. Najpierw Donald Tusk otrzymał bardzo krótkiego SMS-a od Radosława Sikorskiego, który odebrał wiadomość od szefa Departamentu Wschodniego Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Kilka minut później z szefem polskiego MSZ rozmawia ambasador naszego kraju w Rosji, Jerzy Bahr. - Sikorski natychmiast dzwoni do Tuska. Odbiera jego żona, które minister przekazuje słowa Bahra, iż samolot się rozbił i najpewniej nikt nie przeżył. Premier natychmiast podejmuje decyzję, że wraca do Warszawy.
- Z każdą chwilą narastało przerażenie. Maż co parę minut dostawał nowe informacje. Dowiadywaliśmy się po kolei, kto był na pokładzie tego samolotu. Przecież lista pasażerów nie była od razu znana - powiedziała Małgorzata Tusk w rozmowie z tygodnikiem "Wprost".