Jakiś czas temu światło dzienne ujrzała książka „Imperator”, której autorzy dotarli do sąsiadów Tadeusza Rydzyka z czasów, gdy ten był dzieckiem. Rydzyk przyszedł na świat w 1945 roku w Olkuszu i tam też dorastał. Razem z rodzicami i czwórką rodzeństwa zamieszkiwał nieopodal fabryki naczyń emaliowanych. - Byli biedni – powiedział sąsiad w książce „Imperator”. - Ale wtedy wszyscy byliśmy biedni, takie były czasy – dodawał. Nie da się ukryć, że dziś Rydzyk z biedą bynajmniej się nie kojarzy. Mimo że on sam zarzeka się, że żyje skromnie, Polacy kojarzą jego olbrzymie „dzieła” takie jak media, uniwersytet, czy geotermia. Dużo kontrowersji wzbudza też kwestia dotowania tych „dzieł” z publicznej kasy.
Nie przegap: Szok! Wałęsa zmienił się nie do poznania. Jak on wygląda?! WSTRZĄSAJĄCE ZDJĘCIE
Ale wróćmy do dzieciństwa bohatera ostatnich dni. Wedle relacji znajomych i sąsiadów, Tadeuszek był dzieckiem radosnym i grzecznym. Bywało jednak, że pokazywał rogi. W przedszkolu odmówił recytowania wierszyka o Stalinie. Ma na koncie też ucieczkę z domu. Wówczas pojechał do Warszawy, by w Komitecie Centralnym zgłosić, iż jego brata źle potraktowano w pracy. Ale dzieciństwo małego Rydzyka miało też poważniejsze cienie. Chodzi o kontrowersje związane z jego ojcem i ojczymem, o których pisaliśmy TU. Przez to mały Tadeuszek żył z piętnem. - Wtedy u nas proboszczem był ksiądz Marchewka. On był niedobry, bo powinien to jakoś inaczej... a ten Tadeuszkowi robił przez to trudności, że on jest nieprawowity... proboszcz to potępiał. A co Tadeusz był winny? - wspominali na łamach książki dawni znajomi dzisiejszego redemptorysty.