Tadeusz Płużański: Strachy na Lachy!

2015-05-28 4:00

Tadeusz Płużański: Brzydko chwyta się naczelny gazety, która swą siedzibę ma na Czerskiej. Najpierw popisał się przenikliwością i stwierdził, że Komorowski mógłby przegrać wybory tylko wtedy, gdyby "pijany przejechał na pasach zakonnicę w ciąży". Potem nie chciał oddawać Polski "gówniarzom", aby ostatecznie obwieścić koniec demokracji i "aksamitną drogę do dyktatury".

Główny nurt, zwany czasem głównym ściekiem, nie może się pogodzić z przegraną swojego żyrandolowego kandydata. Przecież w kampanii tak żarliwie bronili Komorowskego różni Wojewódzcy, Kuźniary, Lisy, Karolaki, ci ostatni zapominając już zupełnie, że znajdują się w tzw. mediach publicznych, które powinny starać się o obiektywizm i bezstronność. Podczas wieczoru wyborczego szczęśliwie nam przegranego prezydenta oglądaliśmy przerażone, a nawet zapłakane twarze aktorów i innych celebrytów. Nad upadkiem kandydata obywatelskiego (a tak naprawdę PO) płakali Andrzej Wajda, Wojciech Pszoniak, Anna Nehrebecka ("w d... dostajemy od tego chłystka"). Żegnajcie rauty i kontrakty. Publicznie płakał wpływowy, choć mało znany doradca Komorowskiego - Waldemar Strzałkowski (ten sam, który miał zapaść na filipińską chorobę podczas pogrzebu Anny Walentynowicz, a w PRL był m.in. szefem podstawowej organizacji partyjnej w Wojskowym Instytucie Historycznym). Ale co tu się dziwić, wyszła pycha charakterystyczna dla dawnej Unii Wolności, po odejściu Tadeusza Mazowieckiego reprezentowanej w pałacu głównie przez Jana Lityńskiego i Henryka Wujca. Panowie wyraźnie zapomnieli, że już dawno Polacy odrzucili ich we wszystkich możliwych wyborach. Tylko Komorowski wpuścił ich na salony tylnym wejściem.

Szczególnie brzydko chwyta się naczelny gazety, która swą siedzibę ma na Czerskiej. Najpierw popisał się przenikliwością i stwierdził, że Komorowski mógłby przegrać wybory tylko wtedy, gdyby "pijany przejechał na pasach zakonnicę w ciąży". Potem nie chciał oddawać Polski "gówniarzom", aby ostatecznie obwieścić koniec demokracji i "aksamitną drogę do dyktatury". Ale Michnik już dawno przestał być oryginalny. Straszył zawsze, gdy nad okrągłostołowym salonem przewagę zdobywała opozycja. Tak straszył rządem Olszewskiego, AWS, w końcu PiS. I nigdy jego strachy się nie sprawdziły. Panie Adamie, strachy na Lachy!

Zobacz: Wiemy, kto za Andrzeja Dudę do europarlamentu!